Depatologizacja Klienta Granicznego. Ryszard Schwartz

Spisu treści:

Wideo: Depatologizacja Klienta Granicznego. Ryszard Schwartz

Wideo: Depatologizacja Klienta Granicznego. Ryszard Schwartz
Wideo: Про взаємоповагу між розробниками та рекрутерами. Подкаст DOU #24 2024, Może
Depatologizacja Klienta Granicznego. Ryszard Schwartz
Depatologizacja Klienta Granicznego. Ryszard Schwartz
Anonim

Nauka radzenia sobie ze swoimi lękami

Wielu klientów z pogranicza nieuchronnie prowokuje swoich terapeutów od czasu do czasu, dzieląc się swoją historią traumy. A zdolność terapeuty do wzięcia odpowiedzialności za to, co się z nim dzieje, zamiast obwiniania za to klienta, może być punktem zwrotnym w terapii.

Od wielu lat specjalizuję się w leczeniu ofiar przemocy seksualnej, co oznacza, że wielu moich klientów pasuje do diagnostycznego profilu osobowości z pogranicza.

Zazwyczaj terapeuci są przerażeni tymi klientami, ponieważ są najtrudniejszymi, nieprzewidywalnymi i często sprawiają, że stajemy się nieprzytomni. Na przykład wielu moich klientów miało skłonności samobójcze – niektórzy grozili popełnieniem samobójstwa, manipulując mną w ten sposób, inni całkiem poważnie próbowali się zabić. Wielu miało skłonność do samookaleczenia, skaleczenia rąk lub ciała, pokazując mi świeże otwarte rany. Wiedziałem, że nadużywają alkoholu i jest to szkodliwe dla ich zdrowia. Mogli jeździć w takim stanie i przychodzić pijani na sesję, potrafili kraść i dać się złapać, albo wpaść w taki bałagan na drodze lub ulicy, że ich życie było w niebezpieczeństwie.

Często uzależniali się ode mnie, podobnie jak dziecko. Chcieli i często domagali się nie tylko mojej stałej pociechy, ale także mojej pomocy w podejmowaniu nawet drobnych decyzji, takich jak uzyskanie prawa jazdy lub nie. Gdybym opuścił miasto, niektórzy mieliby napady gniewu. Inni chcieli regularnego kontaktu między sesjami i byli zainteresowani szczegółami moich uczuć do nich, a także mojego życia osobistego. Wielokrotnie próbowali moich granic, szukając specjalnego traktowania, takiego jak bezpłatne sesje i dodatkowy czas na telefon, aby omówić każdy szczegół swojego życia. Albo naruszyli moją prywatność, znajdując adres, pod którym mieszkam i stawiając się w moim domu bez ostrzeżenia. Kiedy próbowałem narzucić ostrzejsze granice, jasno określić czas, kiedy mogą lub nie mogą zadzwonić do mnie do domu, niektórzy odpowiadali aluzjami lub otwartymi groźbami możliwości samobójstwa.

Czasami byłem idealizowany: „Jesteś jedyną osobą na całym świecie, która może mi pomóc!” Innym razem atakowali mnie z pukającą nieprzewidywalnością: „Jesteś najbardziej pozbawioną emocji osobą, jaką kiedykolwiek znałem!”

Podczas terapii niektórzy klienci nagle zaczęli zachowywać się jak bardzo przestraszone małe dzieci. Inni wpadli w gwałtowny gniew w odpowiedzi na najmniejszą prowokację. Wielokrotnie postęp w terapii zastępowany był sabotażem lub niezadowoleniem ze mnie, przez co moja praca była syzyfowym koszmarem.

Na początku mojej kariery reagowałem na to zachowanie tak, jak mnie uczono: próbowałem skorygować fałszywe postrzeganie mnie lub świata przez klienta, sztywno wzmacniałem swoje granice, pozwalając jedynie na minimalny kontakt między naszymi cotygodniowymi sesjami i odmawiałem ujawnienia swoich własne uczucia. Zawierał również kontrakty z klientami, aby uniemożliwić im powtarzanie prób samookaleczenia.

Takie racjonalne, nienagannie „profesjonalne” podejście nie tylko nie zadziałało, ale w większości zabolało. Moje ostrożne neutralne reakcje wydawały się zaostrzać uczucia klienta. Spędziłem większość mojego życia mając do czynienia z klientami, którzy nigdy nie wydawali się poprawiać.

Patrząc na to z perspektywy czasu, widzę, że pomimo moich najlepszych intencji poddałem wielu moich klientów pewnego rodzaju torturom terapeutycznym.

Ich zachowanie, które mnie przerażało, zinterpretowałem jako oznakę poważnej patologii lub manipulacji. W ten sposób tylko zaszkodziłem procesowi terapii. Utwardziłem swoje serce wobec tych niespokojnych klientów i oni to poczuli. Czuli, że odrzucam ich emocjonalnie, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, kiedy szczególnie potrzebowali miłującej akceptacji. Moje pełne dobrych intencji próby kontrolowania ich ryzykownych zachowań były często postrzegane przez nich jako nieporozumienie, a nawet zagrożenie, podobnie jak ich prześladowcy/gwałciciele.

Oczywiście nie tylko ja doświadczyłem tego z własnego doświadczenia. Wielu terapeutów próbuje zdystansować się, bronić i stać się dyrektywami w obliczu myślenia i zachowania swoich klientów z pogranicza. I naprawdę bardzo trudno jest nie mieć takich reakcji, gdy czujesz się odpowiedzialny za kogoś, kto traci kontrolę. Z drugiej strony niektórzy terapeuci stają się jeszcze bardziej opiekuńczy, przesuwając granice daleko poza ich poziom komfortu, aż poczują się całkowicie pochłonięci i sfrustrowani. W rezultacie przekazują swoich klientów komuś innemu.

Z punktu widzenia teorii systemowej terapii rodzinnej subosobowości

Na wynik tej walki może mieć wpływ zarówno reakcja terapeuty na zachowanie klienta, jak i intrapsychiczne przejawy samego klienta. To, jak terapeuta reaguje, w dużej mierze zależy od jego zrozumienia tego, co się dzieje. Podejście Systemowej Subpersonalnej Terapii Rodzin (SST), model, który rozwijałem przez ostatnie trzydzieści lat, stanowi alternatywę dla zwykłego sposobu pracy z klientami z tzw. zaburzeniem z pogranicza. To sprawia, że zadanie terapeuty jest mniej zniechęcające i przygnębiające, a bardziej uspokajające i satysfakcjonujące. Jeśli chodzi o podejście STS, objawy przejawiane przez tych klientów reprezentują wołanie o pomoc ze strony różnych części jaźni lub subosobowości. Te części są nośnikami skrajnych przekonań i emocji – tego, co nazywamy „obciążeniem” z powodu ogromnej traumy i upokorzenia, jakie klient znosił jako dziecko.

Głównym zadaniem terapii STS jest praca z tymi częściami Ja w taki sposób, aby umożliwić wyłonienie się nienaruszonego rdzenia osobowości klienta (Ja) i zapoczątkowanie procesu emocjonalnego uzdrowienia. Jeśli każda część, nawet najbardziej uszkodzona i negatywna, dostanie szansę ujawnienia pochodzenia swoich ładunków, będzie mogła zademonstrować się w swoim oryginalnym stanie wysokiej wartości, tak jak było, zanim stała się tak destrukcyjna w życiu klienta.

18
18

Załóżmy, że jako dziecko byłaś nieustannie wykorzystywana seksualnie przez swojego przybranego ojca i nigdy nie mogłaś powiedzieć o tym matce. Jako osoba dorosła możesz być nosicielem części siebie, które tkwią w scenach przemocy, izolacji i wstydu. Te części pozostają młode, przestraszone i zdesperowane. Kiedy nagle pojawiają się w świadomości, wydaje się, że wracasz do tych strasznych czasów. Ta pętla przywołuje wszystkie te straszne emocje, wspomnienia i doznania, których przysięgałeś już nigdy więcej nie doświadczać. Nazywam te części Wygnańcami, ponieważ próbujecie je wypędzić i ukryć głęboko w sobie. Jeśli jednak nie doznali traumy, te części mogą być wrażliwe, łatwowierne, zabawne i pomysłowe. W ten sposób tłumienie ich prowadzi do zmniejszenia zdolności do kochania i kreatywności.

Przez większość czasu te części pozostają ukryte. Są trzymane przez inne części, które je chronią. A ci obrońcy stosują różne strategie, aby zapobiec spotkaniu Wygnańców. Na pierwszym miejscu jest strategia ochrony Wygnańców przed „wyzwalaczami”, czyli prowokowaniem rzeczy i sytuacji. The Guardian Units organizują Twoje życie w taki sposób, abyś unikał spotkania z kimkolwiek, kto mógłby na przykład przypomnieć Ci o Twoim adopcyjnym ojcu. Utrzymują Cię również w bezpiecznej odległości od ludzi w ogóle. Ciągle cię besztają, zmuszając do robienia wszystkiego, co w twojej mocy, aby być doskonałym, aby zapobiec odrzuceniu lub jakiejkolwiek krytyce w twoim kierunku. Pomagają również unikać wszystkiego, co może wywołać poczucie wstydu, strachu i bezwartościowości, które niosą ze sobą Wygnańcy. Jednak pomimo tych wysiłków, aby chronić, wszechświat nieustannie wysyła „wyzwalacze” do Wygnańców, a ponadto sami nieustannie chcą wyrwać się ze swojego wewnętrznego więzienia, abyś mógł ich zauważyć. Przejawia się to w postaci retrospekcji, koszmarów sennych, napadów paniki czy mniejszej powodzi, ale także bardzo intensywnych uczuć niepokoju, wstydu czy rozpaczy.

Aby uniknąć złego stanu zdrowia spowodowanego przez wygnańców, twoje inne części ciała rozwijają arsenał środków rozpraszających, które są wykorzystywane w razie potrzeby. Na przykład nagle odczuwasz potrzebę upicia się lub nagle stajesz się zdrętwiały i czujesz się zakłopotany i wyczerpany. Jeśli te wysiłki nie przyniosą rezultatu, możesz mieć myśli samobójcze, które jednocześnie uspokajają i zniechęcają. Jeśli zdiagnozowano u Ciebie zaburzenie osobowości typu borderline, oznacza to praktycznie, że masz również dwa zestawy elementów ochronnych, które specjalizują się w zarządzaniu relacjami z innymi: Poszukiwaczy i Nieufności.

Wyobraź sobie, że twój umysł jest domem z wieloma dziećmi bez rodziców. Młodsze dzieci cierpią i nie mają środków do życia. A ci starsi, nie radzący sobie z zadaniem opieki nad młodszymi, zamknęli ich w piwnicy. Niektórzy starsi bezskutecznie próbują znaleźć w piwnicy osoby dorosłe, które mogłyby opiekować się sierotami. To są Poszukiwacze. Poszukują odpowiednich kandydatów: terapeutów, małżonków, znajomych. I wykorzystują cały swój urok, aby przyciągnąć tych ludzi do roli zbawiciela. Jednak te poszukujące części dzielą się z twoimi wygnańcami w ich opinii, że jesteś zasadniczo bezwartościowy, że gdy tylko ludzie zobaczą, jak podły jesteś, natychmiast od ciebie uciekną. Uważają, że musisz w jakiś sposób udowodnić, że jesteś wyjątkowy. Albo musisz manipulować ludźmi, aby działali jako zbawcy. Te jednostki opiekuńcze wierzą również, że opieka nad wygnańcami to praca na cały etat. I zajmuje to cały ich czas. Dlatego starają się całkowicie zająć życie osoby, którą się opiekują.

Wśród starszych dzieci w tym domu twojej psychiki jest koalicja (Niewierni), która w inny sposób stara się chronić dzieci w piwnicy. Nikomu nie ufają i trzymają Wygnańców z dala od ludzi, którzy ich zdaniem mogą oszukiwać, dając nadzieję na wyzwolenie. Ci obrońcy widzieli w przeszłości, co się dzieje, gdy wygnańcy zbytnio przywiązują się do potencjalnego zbawiciela, który nieuchronnie zdradza ich bez wystarczającej pomocy, a nawet odpycha ich ze strachu przed ich niekończącymi się potrzebami. Obrońcy widzą nieodwracalne szkody wyrządzone dzieciom z piwnicy, gdy Zbawiciel przestaje je kochać i odrzuca. Dlatego ci „wielcy bracia” muszą być pewni, że pozostaniesz odizolowany, bez przywiązań, całkowicie pochłonięty pracą i emocjonalnie niedostępny. Przypominają ci, że zbawiciele uciekają od ciebie, ponieważ jesteś obrzydliwy. A jeśli pozwolisz komuś zbliżyć się do ciebie i zobaczyć, kim naprawdę jesteś, wtedy ta druga osoba poczuje tylko obrzydzenie.

Za każdym razem, gdy Twoi Poszukiwacze ignorują ostrzeżenie Nieufnego i zbliżasz się do innej osoby, Ci Nieufni obrońcy obserwują każdy ruch tej drugiej osoby, szukając znaków wskazujących, że ta druga osoba jest podstępna i niebezpieczna. Dokładnie zbadają twojego terapeutę. Od stylu ubioru i mebli biurowych po najmniejsze zmiany nastroju i długość wakacji. Następnie wykorzystują te niedoskonałości jako dowód, że nie dba o ciebie lub że jest niekompetentny. Zwłaszcza jeśli kiedykolwiek zrobi coś, aby przypomnieć ci o twoim byłym prześladowcu/gwałcicielu. Jeśli terapeuta używa podobnych zwrotów lub nosi podobną koszulę, „staje się” twoim przybranym ojcem.

W ten sposób nieświadomie terapeuta wchodzi do domu twojej psychiki i szybko zostaje wciągnięty w walkę między dwiema koalicjami obrońców: niektórzy są gotowi zrobić wszystko, aby go zatrzymać, podczas gdy inni są gotowi zrobić wszystko, aby go wypędzić. Jeśli terapeucie uda się wytrzymać wystarczająco długo, zmierzy się z uciskanymi potrzebami dzieci z piwnicy, a także zniechęcającymi metodami starszych dzieci do trzymania Izganników w niewoli. Tak więc terapeuta, który nie jest przygotowany na tak ukrytą wojnę lub nie jest przeszkolony w zakresie interakcji z tymi wewnętrznymi koalicjami, ryzykuje wciągnięcie w niekończące się bitwy.

Pierwsza pobudka

Na początku mojej kariery, zanim opracowałem model Systemowej Subpersonalnej Terapii Rodzin, zacząłem spotykać się z Pamelą, 35-letnią kobietą, która pracowała jako kierownik biura. Poszła do ośrodka zdrowia psychicznego, gdzie pracowałam ze skargami na depresję i zaburzenia z napadami objadania się. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, powiedziała, że wierzy, że jej wahania nastroju mogą być związane z przemocą niani, której doświadczyła w wieku 10 lat. A poza tym czuła się bardzo samotna i musiała wykonywać znienawidzoną pracę. Podobało jej się, że byłam młoda i wydawałam się uprzejma, i zapytała, czy mogłaby uczestniczyć w naszych spotkaniach 2 razy w tygodniu. Ja z kolei byłem zachwycony, że mogłem z nią pracować, oceniając stopień jej gotowości i zainteresowania, zwłaszcza w porównaniu z ponurymi nastolatkami, którzy stanowili główną część mojej ówczesnej praktyki. Przez kilka sesji towarzyszyłem jej w podejmowaniu decyzji, czy zrezygnować z pracy. Opracowaliśmy również plan żywieniowy. Byłem pewien, że jej zaufanie do mnie rośnie i cieszy mnie praca, która wydawała się iść wystarczająco dobrze.

Potem przyszedł czas na sesję, na której zaczęła mówić o gwałcie. Bardzo się bała, płakała i nie chciała wychodzić z mojego biura pod koniec godziny. Sesję przedłużyłem, aż odzyskała przytomność i mogła wyjść z biura. Byłem nieco zdezorientowany taką zmianą w procesie terapeutycznym, ale zdałem sobie sprawę, że natknęliśmy się na bardzo emocjonalny temat.

Na następnej sesji Pamela przeprosiła i martwiła się, że nie będę już z nią pracować. Zapewniłem ją, że ostatnia sesja była początkiem czegoś bardzo ważnego i że moja odpowiedzialność, by jej pomóc, pozostaje aktualna. Poprosiła o zwiększenie liczby spotkań do trzech tygodniowo, częściowo wyjaśniając, że ma myśli samobójcze. Zgodziłem się.

Ten wzór powtórzył się na kolejnej sesji: zaczęła mówić o przemocy, potem stała się małomówna, zaczęła płakać, wydawało się, że jej rozpacz narasta. Starałem się być jak najbardziej empatyczny, ufając moim instynktom Rogeria. Kolejna sesja zaczęła się w podobnym tonie i wtedy ktoś zapukał do drzwi. Pomimo tego, że zignorowałem to pukanie i poprosiłem Pamelę o kontynuowanie pracy, wybuchła z wściekłości: „Jak mogłeś do tego dopuścić? Co jest z tobą nie tak?!"

Przeprosiłem, że zapomniałem zamieścić zawiadomienie o sesji, ale ona nie przyjęła moich przeprosin i wybiegła z biura. Próbowałem do niej dzwonić kilka razy w następnym tygodniu, ale moja panika stale narastała, gdy opuszczała spotkania. Już miałem zadzwonić na policję, kiedy bez ostrzeżenia pojawiła się w moim biurze, wyrażając wyrzuty sumienia i błagając, żebym nadal się z nią spotykał.

Kontynuowałem, ale od teraz nie z otwartym sercem. Niektóre z moich podwładnych czuły się bezradne i przestraszone podczas tygodni jej nieobecności. Inne części mnie były oburzone sposobem, w jaki mnie traktowała. Musiałem zgodzić się na dalszą pracę z nią, ale wierzyłem, że jej zachowanie przekroczyło wszelkie wyobrażalne granice. Zacząłem odrzucać wszelkie jej prośby, które wykraczały poza uzgodniony czas.

Teraz jestem pewien, że praca z Pamelą w zasadzie nie powiodła się właśnie dlatego, że wyczuła tę zmianę we mnie iw moim stosunku do niej. Nastąpiło kilka kolejnych epizodów samobójczych, zwiększone zapotrzebowanie na wsparcie i więcej czasu. Zaczęłam ją spotykać na ulicy. Zacząłem podejrzewać, że mnie obserwuje. Od tych myśli gęsia skórka zaczęła przebiegać przez moje ciało. Starałam się to ukryć. I jestem pewien, że moja irytacja i niechęć często przesiąkała, co doprowadziło ją do rozpaczy, która traciła nadzieję na moją pomoc, i zintensyfikowała próby jej Nieufnych obrońców, by ją ode mnie oddalić.

Po dwóch latach takiej pracy z nią zmarła nagle na atak serca związany z nadwagą. Wstyd mi przyznać, że prawie poczułem ulgę. Nigdy nie udało mi się zdać sobie sprawy z mojej prawdziwej roli w jej przyspieszającym pogorszeniu i czułem tylko coraz większy ciężar z tej „beznadziejnej granicy”.

Wzmocnienie przywództwa Jaźni

Po wielu latach pracy z klientami takimi jak Pamela wiele się nauczyłam o organizacji ich systemów wewnętrznych i radykalnie zmienił się mój styl terapii. Z mojego doświadczenia z nią zrozumiałem, dlaczego tak wielu terapeutów zamyka się w swojej wewnętrznej fortecy, ukrywając panikę i gniew za fasadą profesjonalnego dystansu. Jeśli nie masz systematycznego poglądu na to, co się dzieje, masz do czynienia z czymś, co postrzegasz jako zestaw wojowniczych osobowości, często sprzecznych ze sobą.

Jednak z punktu widzenia modelu Systemowej Terapii Rodzin Subosobowości taka zmiana zachowania, sygnalizująca pojawienie się różnych subosobowości, nie jest wcale złą wiadomością. Zamiast traktować to jako dowód wysokiego stopnia patologii u klienta lub niskich kompetencji terapeuty, pojawienie się tych subosobowości można traktować jako sygnał, że klient czuje się na tyle bezpieczny, aby je pokazać. W dziedzinie STS zjawiska takie jak retrospekcje, dysocjacja, ataki paniki, opór i przeniesienie są narzędziami używanymi przez różne części osobowości. I w tym przypadku mogą służyć jako ważne wskaźniki wskazujące, co powinno się dziać w terapii.

Kiedy terapeuci patrzą na zaburzenie osobowości typu borderline pod tym kątem, mogą łatwiej tolerować wahania nastroju klienta, napaść, wysoką zależność, pozorną regresję, a także zachowania kontrolne i przymusowe. Ponieważ tego rodzaju zachowanie nie jest oznaką głębokiej patologii, nie należy go przypisywać osobowości jako całości. To tylko część terytorium.

Ataki te pochodzą od obrońców, a ich zadaniem jest sprawić, że poczujesz się źle i wycofasz się. Regresja nie jest wskaźnikiem przesunięcia granicy w kierunku psychozy. To oznaka postępu, ponieważ system czuje się wystarczająco bezpieczny, aby uwolnić straumatyzowanych wygnańców. Manipulacja i przymus nie są oznakami oporu czy zaburzeń osobowości. To tylko oznaki strachu. Samookaleczenia i objawy samobójcze nie są oznakami przerażającej patologii, są próbami pocieszenia się klienta, złagodzenia bólu.

Image
Image

Ten punkt widzenia pomoże ci zachować siebie podczas burzy. Bądź ugruntowany i współczujący w obliczu ekstremalnego zachowania klienta. To jak wizja rentgenowska. Widzisz ból, który kieruje obrońcami części, który pomaga ci nie ruszać się, by zareagować, nie zacząć się bronić. Im bardziej akceptujesz i rozumiesz części swojego klienta, gdy się pojawiają, tym mniej klienci będą oceniać lub atakować siebie lub panikować, gdy poczują, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Im lepiej radzisz sobie z kontrolą części ochraniaczy, tym bardziej się odprężają, pozwalając spokojnej, pewnej siebie, rozważnej osobowości Twojego klienta uwolnić się od ochraniaczy i wysunąć się na pierwszy plan.

Cechą charakterystyczną modelu STS jest przekonanie, że za wierzchnią warstwą tych odmiennych części każdy klient ma nienaruszone, uzdrawiające Ja. Na samym początku terapii większość klientów z pogranicza nie zdaje sobie sprawy z istnienia tej wrodzonej całości osoby i czuje się kompletnie rozebrana. Przy całkowitym braku wewnętrznego przewodnictwa jednostki stają się przestraszone, sztywne, sparaliżowane, jak starsze dzieci w domu opuszczonym przez rodziców. A jeśli terapeuta uparcie pozostaje spokojny, stabilny, współczujący, wewnętrzne części klienta rozluźniają się, wyciszają, a Jaźń klienta zaczyna się spontanicznie manifestować. Od tego momentu klient czuje się inaczej. To tak, jakby burzliwe fale życia stały się bardziej żeglowne.

Systemowa terapia rodzinna subosobowości w działaniu

Niedawno zaczęłam pracować z 42-letnią klientką o imieniu Coletta, która odwiedziła już kilka ośrodków leczenia zaburzeń odżywiania. A w ostatnich dwóch ośrodkach zdiagnozowano u niej zaburzenie osobowości typu borderline. Jak wielu klientów z pogranicza doświadczyła wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie – w jej przypadku była to sąsiadka. Jednak jej wcześniejsze próby terapii koncentrowały się przede wszystkim na badaniu i korygowaniu jej irracjonalnych ocen dotyczących zaburzeń odżywiania.

Powiedziała mi, że słyszała, że mogę pomóc ludziom z ich urazami. Odpowiedziałem, że mogę jej pomóc z częściami jej osobowości, które cierpiały i wydawały się tkwić w przeszłości. Dodałem też, że nie będziemy mieli kontaktu z tymi częściami, dopóki nie dowiemy się o nich jak najwięcej i nie otrzymamy ich zgody na zwrócenie się ku bolesnym emocjom i wspomnieniom. Na kolejnych sesjach pomagałem Colette nawiązać dialog z niektórymi jej adwokatami, w tym odpowiedzialnymi za zaburzenia odżywiania, i przekonać ich, by nie obawiali się naszego kontaktu z wygnańcami.

Kiedy pozwolono jej kontynuować, zachęciłam ją, by skupiła się na pamiętaniu o nadużyciach. Postrzegała siebie jako ciekawą pięciolatkę, którą zwabiono do pobliskiego domu, by bawić się z królikami domowymi. Colette była w stanie być świadkiem następnej brutalnej sceny i współczuć jej młodzieńczej stronie. Mentalnie była w stanie wejść na tę scenę i zabrać dziewczynę w bezpieczne miejsce. Jej obrońcy odczuli ulgę, że ta część nie jest już tak wrażliwa i poinformowano, że rozważają przyjęcie nowych ról. Kiedy Colette opuściła tę sesję, powiedziała, że po raz pierwszy poczuła nadzieję. Byłam bardzo poruszona intensywnością pracy i jestem wdzięczna za przywilej towarzyszenia jej w tej podróży.

Jednak podczas następnej sesji Colette została zdystansowana i zamknięta. Powiedziała, że nie pamięta, co robiliśmy na ostatniej sesji i że dalsza praca ze mną nie wydawała jej się dobrym pomysłem. I dodała, że przyszła tylko po to, by poinformować nas, że to nasze ostatnie spotkanie. I nie mogło być nawet mowy o próbie odciągnięcia jej od tego.

Chociaż miałem już znacznie większe zrozumienie tego, co się dzieje, wciąż były we mnie młode części, które były sfrustrowane tak nagłym spadkiem i inne, które czuły się nieszczęśliwe, gdy moje wysiłki, by pomóc, nie zostały docenione. W tym momencie do głosu wyszła jedna z moich obrońców, a ja chłodno, z dystansem klinicysty, powiedziałem, że oczywiście jest mi przykro, ale gdyby podjęła decyzję, chętnie udzielę jej pożegnalnych zaleceń. Ponieważ rozmawialiśmy przez jakiś czas, udało mi się rozpoznać część mnie, która w ten sposób zareagowała na ten „wyzwalacz”. Przypomniałem tej części mnie, poprzez wewnętrzny dialog, że nie musi ona dominować. Powiedziałem jej, co następuje: „Wiem, że uważasz ją za niewdzięczną, ale to tylko przejaw jej przestraszonych ochronnych części. Trochę odpocząć. Pozwól mi to rozgryźć, porozmawiam z tobą po sesji.”

Gdy moja opiekuńcza strona cofnęła się, poczułem powrót empatii i troski o Colette i stało się dla mnie jasne, dlaczego jest tak odległa. Przerwałem naszą rozmowę i powiedziałem: „Muszę przeprosić. Twoja chęć przerwania terapii zaskoczyła mnie i rozczarowała. Byłem bardzo zadowolony z wykonanej przez nas pracy i chciałbym ją kontynuować. Zdałem sobie sprawę, że podczas ostatniej sesji byłem bardzo zdenerwowany niektórymi z twoich partii, których prawdopodobnie musimy posłuchać. I jestem na to całkowicie otwarty.”

Colette podziękowała mi za czas spędzony z nią i powiedziała, że docenia moją szczerość, ale nadal chce przerwać terapię. W następnym tygodniu zadzwoniła z pytaniem, czy moglibyśmy się ponownie spotkać. Na kolejnej sesji przyznała, że to, co jej powiedziałem o chęci kontynuowania z nią pracy, wiele dla niej znaczyło. I że już zgodziła się z częścią, która mnie zwolniła, aby dać mi kolejną szansę. Odpowiedziałem, że cieszę się, że dostałem kolejną szansę, ale nie do końca rozumiem, dlaczego zostałem zwolniony. Powiedziała, że sama tego nie rozumie, a potem zasugerowałam, żeby skupiła się na części, która tak nagle mnie pozbyła się i zapytała „dlaczego”? Kiedy to zrobiła, część, która mnie zwolniła, odmówiła odpowiedzi i zaczęła przeklinać Colette. Zaproponowałem zapytać ją, czy chciałaby ze mną porozmawiać bezpośrednio. Nastąpiła twierdząca odpowiedź.

Dick Schwartz: Jesteś tu?

Opiekun Colette, okropnym głosem: Tak. Czego potrzebujesz?

LH: Więc jesteś tą częścią, która mnie pozbyła. To prawda?

ZK: Tak to jest! Ona nie potrzebuje tego gówna. A ty jesteś takim dupkiem!

(Mam część, która odruchowo reaguje na przekleństwa. Musiałem poprosić tę część, aby się uspokoiła, aby pozostać zainteresowanym.)

LH: Doceniam twoją chęć rozmowy ze mną. Chciałbym lepiej zrozumieć, dlaczego myślisz, że robimy bzdury lub dlaczego mnie nie lubisz.

ZK: Nie różnisz się od dwóch poprzednich terapeutów przegrywających. Dajesz jej nadzieję, a potem srasz na nią.

(Czułam część mnie, która chciała pokłócić się ze swoim obrońcą i przekonać go, że jestem inna, że jestem bezpieczna i nie zrobię jej krzywdy. Przypomniałam tej części, że takie podejście nie działa.)

LH: Rozumiem, że nie masz powodu, by mi wierzyć. Została zdradzona przez wielu, którzy wzywali, by im zaufać. I wiele razy wskrzeszone w niej nadzieje zostały zwiedzione i wciąż doznawała rozczarowań. Zdałem sobie również sprawę, że Twoim zadaniem jest zapobieganie powtarzaniu się takich historii i masz do tego prawo. Ty jesteś szefem i nie zrobimy nic z jej obrażeniami bez twojej zgody.

ZK: Och, dupku! Widzę cię na wylot! I rozumiem, co próbujesz zrobić z tym ostrożnym terapeutycznym gównem!

(Teraz część mnie zaczęła mówić, że to bezsensowna i żmudna strata czasu i że jestem już zmęczony tymi obelgami. Poprosiłem ją o krok w tył).

LH: OK. Jak powiedziałem, nie oczekuję, że mi zaufasz, zanim udowodnię, że możesz na mnie polegać. Doceniam to, że pozwalasz Colette nadal się ze mną widywać, pomimo uczuć, które do mnie żywisz. I chciałbym częściej się z wami spotykać, aby śledzić postępy. Teraz chciałbym znowu porozmawiać z Colette. Colette, jesteś tam?

Colette: Tak. To było dziwne. Zawsze tak źle mnie traktował! Nigdy nie sądziłem, że próbuje mi pomóc. Kiedy do ciebie przemówił, poczułam jego smutek.

LH: A co teraz o nim czujesz?

DOA: Przykro mi, że musi być taki twardy, a on sam jest taki smutny.

LH: Czy możesz mu o tym opowiedzieć? Zobacz, jak zareaguje.

DO: (po pauzie) Wygląda na to, że zmiękł. Nic nie mówi, po prostu wygląda na bardzo smutnego.

Kiedy Colette przysłuchiwała się mojej rozmowie z obrońcą, spojrzała na niego inaczej. Kiedy zapytałem, co zaczęła do niego czuć po tym, co usłyszała, stało się jasne, że jej Jaźń była wyraźniej zdefiniowana. Jej głos stał się spokojniejszy, zaczęła okazywać zaufanie i współczucie, których tak bardzo brakowało w naszych poprzednich rozmowach na ten temat.

Wciąż sympatyzowała z tą orędowniczką podczas następnej sesji i poprosiłem ją, aby wyraziła swoje nowe doświadczenie współczucia ze swojej strony poprzez wewnętrzny dialog. Początkowo ta jej część zareagowała zwyczajną pogardą, taką samą jak w stosunku do mnie wcześniej, mówiąc Colette, że jest głupią głupcem, bo mi ufa. Ale pomogłem mojej klientce zachować otwarte serce, a część, z którą prowadzono dialog, była usatysfakcjonowana, że Colette w końcu zobaczyła jej chęć pomocy.

Później, w trakcie terapii, po tym, jak Colette z moją pomocą zdołała uwolnić znacznie więcej Wygnańców, zaczęła dokonywać poważnych zmian w swoim życiu. Przestała ukrywać swoje emocje i szukać wymówek. Zakończyła związek, w którym odtworzyła niektóre ze swoich starych wzorców ofiar. Coraz bardziej ją lubiłem i wierzyłem w możliwość jej dalszego rozwoju i moją zdolność do pomocy. Nagle, pewnego pięknego dnia, kolejny telefon od niej zdawał się wylewać na mnie zimny prysznic. Cichy, groźny głos na automatycznej sekretarce powiedział: „Nie zrozumiesz. Ona jest moja! . A na drugim końcu się rozłączyły.

Oddzwoniłem, ale nikt mi nie odpowiedział. Nagle poczułem gulę paniki w żołądku, podobną do tej, której doświadczyłem z Pamelą. Gdzieś mój klient był w niebezpieczeństwie i nie mogłem nic zrobić, aby mu pomóc. Dzięki Bogu miałem kilka dni przed kolejną sesją, aby popracować nad swoim cierpieniem. Poprosiłem kolegę, aby pomógł mi na początku mojego życia, kiedy czułem się bezradny i niezdolny do pomocy nikomu. Ta praca okazała się bardzo wyzwalająca i cenna.

Kiedy Colette przyszła na następną sesję, wyglądała na przygnębioną i oznajmiła, że wróciła tam, gdzie zaczęła. Ponownie się poniża i próbuje odzyskać związek, który opuściła. Po raz pierwszy w tym roku nawiedziły ją myśli samobójcze. Pamiętała, że do mnie dzwoniła, ale nie pamiętała, co powiedziała. Ponieważ wcześniej byłem bardzo zainspirowany jej postępami, w tym momencie moje serce zamarło i usłyszałem znajomy wewnętrzny głos zadający to samo pytanie - czy w ogóle ruszyliśmy w tej naszej wspólnej pracy? Poprosiłem tę część, aby pozwolić mi pozostać obecnym. Dołączyłem do Collette i poczułem zwrot w kierunku większej społeczności. Dzieje się tak, gdy moja Jaźń jest bardziej „ucieleśniona”, włączona.

Poprosiłam Colette, by skupiła się na impulsie samobójczym i poprosiłam tę część, która się tego obawiała, by zrobiła krok w tył, pozwalając klientowi być po prostu zaciekawionym. Wtedy Colette była w stanie zapytać inną jej część - dlaczego chciała jej śmierci. Straszny głos ze słuchawki odpowiedział, że jego zadaniem jest „zniszczyć ją”. Musiałem opanować własne części nerwowe i pomóc jej utrzymać ciekawość przyczyn takiego pragnienia jej zniszczenia. Powiedziano jej, że zasłużyła na śmierć i ważne było, aby upewnić się, że tak się stanie na pewno. Colette spojrzała na mnie i powiedziała, że wygląda to na czyste zło. Poprosiłem ją, aby zachowała spokój i zainteresowanie, aby była okazja do dialogu i żebyśmy byli pewni, czy to prawda.

Colette: Jak myślisz, dlaczego zasługuję na śmierć?

Część samobójcza: Po prostu to zrób, a moim zadaniem jest zobaczyć, że to robisz.

DO: Czego się boisz, co może się stać, jeśli nie umrę?

Średniotonowy: Nie boję sie niczego!

Dick Schwartz: Zapytaj ją, co przyniesie ci śmierć.

DO: Ok, to cóż to będzie, jeśli umrę?

Średniotonowy: Nie będziesz dla siebie miły.

DO: Więc nie chcesz, żebym dobrze się traktowała?

Średniotonowy: Tak, ponieważ jesteś najbardziej bezużytecznym kawałkiem gówna i pustej przestrzeni!

DO: A co jest w tym takiego strasznego, skoro mam o sobie dobre zdanie?

Średniotonowy: (po długiej pauzie) Bo wtedy spróbujesz.

DO: Co jest złego w próbowaniu?

Średniotonowy: Nadal będziesz cierpieć.

Ostatecznie część samobójcza mówi, że kolejna porażka jest nie do przetrwania. Lepiej umrzeć niż doświadczyć kolejnego rozczarowania. Colette wyraziła wdzięczność tej części za próbę uchronienia jej przed takim skutkiem i poprosiliśmy część o samobójstwie o pozwolenie na uzdrowienie tych części, które w przeszłości cierpiały z powodu frustracji.

Na szczęście historia Colette zakończyła się lepiej niż historia Pameli. Zdała sobie sprawę, że Samobójcza Część to w rzeczywistości nikt inny, jeszcze bardziej zaciekły obrońca, który odegrał ogromną rolę w jej życiu. Ponieważ mocno wierzyła, że ból i cierpienie są jej własnością, a wszystkie dobre rzeczy, które pojawiły się w jej życiu, są fałszywe i iluzoryczne, jej zdolność do doświadczania szczęścia lub poczucia pewności siebie była poważnie ograniczona. Trajektoria leczenia klienta gwałtownie wzrosła, gdy ta nieświadoma presja się skończyła.

Image
Image

Różnica w osiągnięciach Pameli i Coletty wynikała z różnic w moim nastawieniu do osobowości z pogranicza. A tym, co pomogło mi jeszcze bardziej, była moja zdolność dostrzegania tych części mnie, które reagowały na Colette jako wyzwalacz, umiejętność pracy z nimi w tym samym czasie, a następnie przywrócenie wiodącej roli Jaźni. Niezależnie od twojej orientacji zawodowej jako terapeuty, ta umiejętność ciągłego monitorowania otwartości serca i szybkiego powrotu do zdrowia po „ataku częściowym” jest szczególnie ważna podczas pracy z klientami z pogranicza. Z mojego doświadczenia wynika, że nieufni adwokaci Twoich klientów nieustannie monitorują Twoje serce. A gdy tylko poczują, że twoje serce się zamyka, zaczynają cię torturować lub opuszczają terapię.

Jedną z największych niesprawiedliwości w życiu jest to, że duża liczba ludzi, którzy doznali traumy w dzieciństwie, jest cofana przez całe życie, ponieważ początkowa trauma sprawiła, że byli bardzo wrażliwi, niechronieni i podatni na reakcje reaktywne. Klienci z pogranicza będą nieuchronnie, od czasu do czasu, służyć jako wyzwalacze dla swoich terapeutów, prowokować ich, powodując u nich poczucie strachu, urazy i rozpaczy. Twoja umiejętność rozpoznania tego, co dzieje się w tobie i szczera próba przywrócenia wzajemnego zrozumienia, może być punktem zwrotnym w terapii.

Wielu klientów z pogranicza cierpiało z powodu braku uznania w swoim życiu. Zwykle, gdy znajdowali się w sytuacji konfliktowej, byli zawstydzani i odrzucani za zwiększoną wrażliwość, emocjonalność lub impulsywność. W rezultacie często żyją z poczuciem, że są skazani na samotność z arsenałem niezwykle reaktywnych i ekstremalnych obrońców.

Ci klienci zasługują na związek z kimś, kto początkowo sprowokowany, był w stanie powrócić do pozycji, która wyraźnie pokazuje ból, prowadząc do zachowań takich jak wybuchowa wściekłość, lodowate wycofanie lub kontrolowanie manipulacji.

Kiedy staniesz się świadomy swoich własnych części, które próbują cię chronić przed tymi klientami i przekonasz ich, aby pozwolili ci zademonstrować wewnętrzne światło twojej Jaźni, ci „trudni” klienci staną się twoją największą nagrodą i twoim poziomem samoprzywództwa (umiejętność kierowania sobą) i współczująca obecność.

autor: dr Richard Schwartz, dyrektor Centrum Samoprzywództwa, założyciel Systemowej Terapii Systemów Rodzinnych i jesteś tym, na co czekałeś: wnoszenie odważnej miłości do relacji intymnych.

Tłumaczenie: Julia Malik www.agapecentre.ru

Kadra edytorska: Julia Lokkova www.emdrrus.com

Źródło: www.psychotherapynetworker.org

Zalecana: