2024 Autor: Harry Day | [email protected]. Ostatnio zmodyfikowany: 2023-12-17 15:52
N., mężczyzna lat 43, odnoszący sukcesy biznesmen, szef firmy konsultingowej, ojciec trójki dzieci, żonaty. Wygląda bardzo odważnie, regularnie uprawia sport. Traktuje dzieci z wielką czułością, jest do nich przywiązany. Relacje rodzinne są budowane w sposób, który mu odpowiada. Przed skontaktowaniem się ze mną przez kilka miesięcy odbywał terapię z innym terapeutą - kobietą, jednak ze względu na to, że odczuwał niejasno odczuwaną potrzebę - chęć psychoterapii z mężczyzną, poprosiłem byłego terapeutę, aby mu kogoś polecił
Terapeuta uznał za stosowne skierować N. do mnie. W ten sposób N. trafił do mojego biura.
N. ubiegał się o wsparcie psychologiczne, którego potrzebował w procesie budowania relacji z jednej strony ze swoimi podwładnymi, z drugiej z władzami wyższymi. Według niego często czuje się niepewnie w sytuacjach, w których „należy postawić przerośniętego pracownika na miejscu” lub „trzeba uchronić się przed nieuczciwymi atakami ze strony kierownictwa”.
Opowiadając o swoim życiu, wspomina, że „rzadko otrzymywał uznanie od ojca”, a także, że ich związek był dość trudny, ponieważ jego ojciec był „zimnym, oderwanym i raczej twardym człowiekiem”, który potrafił np., „uderzył bez powodu, bez powodu”. Co więcej, ojciec był osobą bardzo autorytatywną dla N., którego lokalizację N. cenił.
Zaproponowałem N., opowiadając o moich wspomnieniach, aby uważnie posłuchał, co się z nim stanie. W trakcie swojej historii N. nagle zdał sobie sprawę z wyrażonej przeze mnie potrzeby pochwały go za sukcesy w jego biznesie, o czym opowiadał mi na prawie każdej sesji.
Powiedziałem, że szanuję N. za osiągnięcia, jakie ma w swoim biznesie, za zmiany, które wprowadził w firmie, a także za odwagę i postęp, jakie wykazuje w trakcie terapii. (Nie było mi trudno wypowiadać te słowa, ponieważ N. wzbudził we mnie naprawdę wiele szacunku). Z oczami pełnymi łez N. powiedział, że był bardzo poruszony moimi słowami i wydaje się, że dostaje to, czego deficyt w dużej mierze determinuje jego zachowanie. Ta sytuacja zapoczątkowała pewien dość znaczący postęp w terapii. N. był w stanie odpowiedzieć na uświadomioną sobie potrzebę nawiązania dla niego znaczących związków, które stopniowo stawały się dla niego znacznie bardziej satysfakcjonujące.
Kilka miesięcy później w centrum procesu terapeutycznego pojawił się temat alkoholizacji N. z towarzyszącym niepokojem i lękami. Doświadczając znacznego niepokoju, popartego opinią o predyspozycji do alkoholizmu (jego ojciec jest alkoholikiem), N. jednak w ostatnich latach pił dość dużo i regularnie. Sam N. nazywał siebie alkoholikiem, chociaż nie zaobserwowano wyraźnych oznak alkoholizmu, nadużywania alkoholu i zespołu kaca nigdy nie zaobserwowano. Jego zdaniem taka alkoholizacja była sposobem na radzenie sobie ze stresem, który obfitował w życie N. i który według N. wiązał się z „potrzebą zachowania dużej agresji w relacjach z kierownictwem i podwładnymi.”.
Po pewnym czasie N. powiedział, że planuje stworzyć w swoim życiu warunki nie do pogodzenia z alkoholizmem. Zasugerowałem, że jego planami było stworzenie warunków, w których mógłby swobodnie okazywać agresję. Zamiast tego N. zaczął fantazjować o możliwych wydarzeniach, które implikują pełnię uznania, „chwała” [1].
Po pewnym czasie znowu zaczął mówić, że wszystko, co mu się przydarzało, było „dziedzictwem po jego związku z ojcem”. Tym samym N. po raz kolejny pokazał, że łatwiej mu być, uświadamiając sobie potrzebę rozpoznania, poza granicami kontaktu i doświadczenia – w fantazjach o przyszłości czy wspomnieniach. Zapytałem, czy N.teraz w jego życiu jest wystarczająco dużo spowiedzi, na które odpowiedział twierdząco.
Zachowanie N. przypomina mi zachowanie chronicznie głodnego człowieka, który kiedyś w swoim życiu doświadczył dotkliwego głodu, który dziś dużo je, ale nie może się nacieszyć. Przywrócenie wrażliwości na „smak pożywienia psychicznego” w tym przypadku jest warunkiem koniecznym terapii.
N. odpowiedział na tę metaforę, mówiąc, że jest głodny uznania i tak będzie, dopóki nie będzie mógł się chwalić.
Zasugerowałem, aby nie zwlekał z wykonaniem tego zadania i spróbował osobiście opowiedzieć mi o swoich osiągnięciach i dumie, co byłoby prawdą. Po drodze zasugerowałem N., aby uważnie wysłuchał jego doświadczenia tego procesu, tych uczuć, obrazów, myśli, które pojawią się w terenie.
Po dość krótkim czasie od rozpoczęcia przemowy N. jego oczy zwilgotniały i próbował zerwać kontakt. N. powiedział, że czuł pewne zakłopotanie zmieszane z przyjemnością i smutkiem. Poprosiłem go, aby pozostawał w kontakcie ze swoim doświadczeniem i pozwalał żyć pojawiającym się zjawiskom. Pomimo tego, że N. miał trudności z utrzymaniem kontaktu ze mną z powodu obecnego zakłopotania, nadal „karmił się” tym, co się w nim działo. N. powiedział, że uczucia, które teraz powstają - radość i smutek - są bardzo podobne do tych, których doświadcza w związku z synem, któremu chce dać coś, czego sam nie miał - miłość i uznanie.
Opisany proces pozwolił N. uzyskać dostęp do doświadczenia procesu zaspokajania potrzeby uznania, zamiast go wyprzedzać. Od tego momentu jego zdolność do „nasycenia się” znacznie wzrosła, relacje z kierownictwem przekształciły się w partnerstwo, a nie sprzeciw, w końcu rozpoczął się proces tworzenia zespołu w firmie, a wyrażone zapotrzebowanie na alkohol znacznie spadło.
W tej chwili terapia z N. trwa, rozwijając się w kierunku kształtowania zdolności nie tyle do realizacji ważnych potrzeb dla N. (co z reguły w życiu N. nie powodowało żadnych szczególnych trudności po realizacji potrzeb), ale w doświadczeniu tego doświadczenia w wyniku utrzymywania kontaktu i wrażliwości w procesie.
[1] Dobra ilustracja tego, że hipotezy terapeutyczne i rzeczywistość doświadczenia nie zawsze pokrywają się.
Zalecana:
O Ryzyku Niedoskonałości W Procesie Psychoterapii: Przypadek Z Praktyki
G., 47-letnia kobieta, rozwiedziona, została sprowadzona na psychoterapię z powodu trudności w relacjach z dziećmi, które „prowadzą aspołeczny styl życia”. G. jest bardzo nietolerancyjny wobec swoich „potomków”, za każdym razem gniewnie je krytykując.
Problemy Kardiologiczne Lub Odmowa życia: Przypadek Z Praktyki Psychoterapeutycznej
34-letni mężczyzna B. szukał terapii na niepokojące go objawy psychosomatyczne. Po przejściu dokładnego badania lekarskiego w poszukiwaniu patologii kardiologicznej w klinice i otrzymaniu negatywnego wniosku, był zagubiony i poprosił o wsparcie psychoterapeutyczne.
Tak Się Nie Dzieje Lub Przypadek Z Praktyki
I znowu o kontuzji. Kiedyś miałem okazję pracować w placówce dziecięcej. Najciekawsze miejsce obsługi dla psychoanalityka, siedzącego w tempie psychologa, mogę ci powiedzieć. Otóż pewnego dnia otworzyły się drzwi mojego gabinetu i na progu pojawiła się piętnastoletnia dziewczynka, znana z tego, że jest właścicielką najbardziej złożonej patologii ze wszystkich dzieci.
„Rybak Rybak…”, Czyli „problem Terapeuty” Jako źródło Psychoterapii: Przypadek Z Praktyki
Ta winieta opisuje przypadek bezpośredniej, w tym superwizji, która miała miejsce podczas jednej z grup superwizji w ramach długofalowego programu szkolenia zawodowego dla terapeutów gestalt. Terapeuta J., młoda 32-letnia dziewczyna, pracowała z klientką Z.
O Miłości I Litości - Wartość Uczciwości W Psychoterapii: Przypadek Z Praktyki
P., młoda dziewczyna, lat 25, pracująca jako urzędniczka, nie zamężna, bez dzieci. Zwróciła się ze skargami na konflikty, które pojawiają się w jej pracy i z bliskimi. Pomimo tego, że potrzebowała opieki, uwagi, ciepła, w życiu odczuwała wyraźny ich deficyt .