„Długa Młodość To Efekt Uboczny Miłości Rodzicielskiej”

Spisu treści:

Wideo: „Długa Młodość To Efekt Uboczny Miłości Rodzicielskiej”

Wideo: „Długa Młodość To Efekt Uboczny Miłości Rodzicielskiej”
Wideo: Nadchodzi blackout 2024, Może
„Długa Młodość To Efekt Uboczny Miłości Rodzicielskiej”
„Długa Młodość To Efekt Uboczny Miłości Rodzicielskiej”
Anonim

Myśleć na głos

Był czas, kiedy naiwnie myślałam, że dzieci „kiedyś” były traktowane lepiej niż teraz. Potem trochę zainteresowałem się pytaniem i poczułem ruch włosów na moim ciele (z przerażenia), uznałem, że jest bardzo fajnie i ogólnie miałem szczęście urodzić się w tej erze, a nie w żadnej Poprzedni.

Ludzkość zaczęła się od tego, że dzieci były spokojnie zabijane i zjadane, potem były porzucane, oddawane na „wychowanie” przez pielęgniarki i wychowawcy, były regularnie bite od urodzenia, później wyszydzano je emocjonalnie, a ostatnio wreszcie rozpoznano dzieci jako ludzie. Nie ludzie „niedorośli”, ale całkiem tacy ludzie – dzieci.

Myślę, że wyobrażam sobie tę myśl, myślę spokojnie. a potem natrafiam na wybór cytatów (gdzieś w sieciach społecznościowych) z kategorii „matka Julii miała 28 lat”, „stary Karamzin miał 30 lat”, „stary Richelieu miał 42 lata”… i tak dalej. Rozglądam się i widzę zupełnie inny obraz: młodzi 35-latkowie żyją radośnie (tak, nie wszyscy, ale jest ich wielu) i jakoś nie planują śmierci w najbliższej przyszłości.

Potem siadam i zastanawiam się: tutaj mamy coś w rodzaju „zanieczyszczonego” powietrza, a woda jest jakoś gorsza, a oni piją, a jedzenie jest wątpliwe (pytania typu „co jemy?!”), cóż, w ogóle, nie z ogrodu… I jakoś wszyscy aktywni ludzie często trochę śpią, ale dużo pracują. Ale wyglądają bardzo równo!

Jest mało prawdopodobne, aby Richelieu zaorał tyle: noc i wszystko - bainki. Zapewne pił tylko dobre wino i jadł jedzenie z ogrodu.

Dlaczego nagle mają 40 lat i są już starzy, a tutaj mamy 40 lat i całkiem wesołą osobę? Czy powinienem jakoś połączyć te dwie myśli (z pierwszego i drugiego akapitu): znęcanie się nad dzieckiem (jako norma) i wczesne starzenie się/choroba/umieranie?

Poszedłem do myślenia „jak, mówią, myślisz, dlaczego ludzie żyją dłużej i wyglądają lepiej?”: Mówią, mówią, to jasne, wszystko jest lekarstwem! Nie możesz się z tym kłócić. Ale chodzi bardziej o to, że szybko przestali umierać na wiele chorób. Zaczęli umierać wolniej. Nie biorę pod uwagę żadnych kosmetycznych sztuczek: mówimy o naturalnym poczuciu „radości”.

Inną wersją jest edukacja. To jest bardziej interesujące. Ludność stała się bardziej wykształcona i generalnie jakoś poprawiła się na świecie i chciała w nim dłużej żyć. TAk. Ale czegoś brakowało, dzieci zostały przypomniane… Eureka!

Moja wersja rozwoju wydarzeń (nie kwestionująca powyższego): na nasz stan (zdrowie fizyczne i młodość) wpływa przede wszystkim wychowanie. Tak, rodzice ich dzieci.

Odstawić na bok, aby wrzucić pomidory. Pozwól, że wyjaśnię teraz. Swoją drogą nie udaję, że to prawda.

W takim razie wyjaśniam.

Wychowywanie dziecka to w istocie uczenie go, jak radzić sobie bez osoby dorosłej.

No dobra, dziecko chciałoby tego samego i starało się tego nauczyć - to byłaby połowa kłopotów. Więc nie. Generalnie chce rozlać swoją energię wszędzie, żyć i cieszyć się. A zdrowe dziecko chce tego zawsze, gdy nie śpi.

A dorosły aż do tej szczęśliwej chwili, który swoje dorosłe życie przeżył spokojnie dla siebie, nagle musi wszystko porzucić i zaopiekować się tą energią, skierować ją na zdrowy kanał, nauczyć dziecko sobie z tym radzić, a jednocześnie wytrzymać wiele niezadowolenia i protestów dziecka.

W takim przypadku dziecko musi być kochane, rozumiane, szanowane itp. A tak przy okazji, nikt nie powie „dziękuję”. Koszmar. Ogólnie rzecz biorąc, dla zwykłego obywatela wychowanego, powiedzmy, z paskiem (w większości) jest to trudne, niezrozumiałe i zepsute. A co on robi z tą dziecinną wrzącą energią? Zgadza się, powstrzymuje ją.

Nie będę wymieniał metod, wszyscy zostali wychowani, wszyscy wiedzą.

Dzieci zaczynają się dostosowywać, aby przetrwać. I zaczynają „rozładowywać” na siebie część energii. Tak, chodzi też o powstrzymanie reakcji, działań, uczuć, „złych” myśli, w końcu…

Uwaga. Oto jest - główna hipoteza

Przypuszczam, że w zależności od rodzaju kary i zgodnie ze swoimi predyspozycjami genetycznymi zatrzymane dziecko „rozładowuje” energię w taki sposób, że „uderza” się w określone narządy, kładąc podwaliny pod te choroby, które zacznie zachorować, kiedy skończy się młodość (czyli czas aktywnej reprodukcji).

A im mocniej aktywność dziecka została stłumiona, tym bardziej śmiertelna będzie choroba dorosłego (w sensie - choroba-szybko-uśmiercająca).

Tak. Mankiet - jako sposób przenoszenia chorób dziedzicznych z pokolenia na pokolenie.

W rzeczywistości sposób, w jaki dziecko zostało „zabite” swoją energią, daje mu sposób, w jaki zacznie „zabijać” siebie po 30-35-40 latach. W tym wieku zamienia się dla siebie w tego samego rodzica, jakim był dla niego jego prawdziwy rodzic i traktuje siebie i swoje emocje równie bezlitośnie. I oczywiście teraz doprowadzi tę sprawę do „pomyślnego” zakończenia.

Całkowity. Zmieniające się podejście do wychowywania dzieci, być może inny stosunek do nich, to jeden z najważniejszych czynników wydłużających długość życia, poczucie własnej młodości i gwarancja zdrowia!

Wyjściem (dla tych, którym nie poszczęściło się z „pedagogami”) jest psychoterapia. MOIM ZDANIEM. Być może jest ich więcej.

Nie znam statystyk. Nie będzie cytatów. Tak, możliwe, że już o tym pisali, ale nie wiem / zapomniałem / nieuważnie czytałem. Nie, nie artykuł naukowy. Tak, oczywiście są choroby, które są spowodowane tylko genetyką. Nie, nie jestem lekarzem.

Dziękuję za uwagę!

Zalecana: