Nienawiść Do Samego Siebie Prowadzi Do Schizofrenii

Spisu treści:

Wideo: Nienawiść Do Samego Siebie Prowadzi Do Schizofrenii

Wideo: Nienawiść Do Samego Siebie Prowadzi Do Schizofrenii
Wideo: [NV#339] Dlaczego tak nienawidzisz siebie? 2024, Kwiecień
Nienawiść Do Samego Siebie Prowadzi Do Schizofrenii
Nienawiść Do Samego Siebie Prowadzi Do Schizofrenii
Anonim

„Schizofrenicy” przed zachorowaniem nie śpią przez tydzień, czasem 10 dni. Zewnętrznie wyglądają jak ludzie głupi emocjonalnie, wtedy lekarze nawet nie podejrzewają, jakie piekielne uczucia rozdzierają ich od środka, zwłaszcza że w większości uczucia te są „zamrożone”, a sam pacjent o nich nie wie lub się ukrywa. im.

Kto zaprzecza wolnej woli, jest szalony, a kto zaprzecza, jest głupcem.

Schizofrenia to wciąż jedna z najbardziej tajemniczych dla medycyny i tragicznych dla człowieka chorób. Taka diagnoza brzmi jak werdykt, skoro „wszyscy wiedzą”, że schizofrenia jest nieuleczalna, chociaż, jak pisze słynny amerykański psychiatra E. Fuller Torrey, 25 proc. pacjentów w wyniku leczenia farmakologicznego ma znaczną poprawę swojego stanu i kolejne 25 procent poprawia się, ale wymagają stałej opieki.

Ten sam autor przyznaje jednak, że w chwili obecnej nie ma zadowalającej teorii schizofrenii, a zasada działania leków przeciwpsychotycznych jest zupełnie nieznana, niemniej jednak jest całkowicie przekonany, że schizofrenia jest chorobą mózgu, ponadto jest dość trafny wskazuje główny obszar mózgu dotknięty tą chorobą. Mianowicie - układ limbiczny, jak wiadomo, jest przede wszystkim odpowiedzialny za stan emocjonalny osoby.

Wszyscy psychiatrzy odnotowują tak ważny objaw schizofrenii, jak „otępienie emocjonalne”, charakterystyczne dla wszystkich jej odmian bez wyjątku, jednak nie skłania to lekarzy do zakładania możliwej emocjonalnej przyczyny chorób schizofrenicznych.

Co więcej, badanie koncentruje się przede wszystkim na charakterystycznych zaburzeniach poznawczych (urojenia, halucynacje, depersonalizacja itp.). Hipoteza, że zaburzenia emocjonalne mogą być przyczyną tak imponujących i przerażających objawów, nie jest poważnie rozważana, właśnie dlatego, że osoby chore na schizofrenię wydają się być ludźmi nieczującymi emocjonalnie.

Przepraszam za używanie w przyszłości nie do końca naukowego terminu „schizofreniczny” dla zwięzłości.

Wysuwana teoria opiera się na założeniu, że przytłaczająca większość chorób schizofrenii opiera się na poważnych emocjonalnych problemach osobowości, polegających przede wszystkim na tym, że pacjent powstrzymuje (lub tłumi) tak silne uczucia, że jego osobowość nie jest w stanie wytrzymać jeśli urzeczywistniają się w jego ciele i umyśle.

Są tak silne, że po prostu trzeba o nich zapomnieć, każdy dotyk powoduje nieznośny ból. Dlatego terapia psychologiczna schizofrenii wciąż wyrządza więcej szkody niż pożytku, ponieważ dotyka tych afektów „pogrzebanych” w głębinach osobowości kosmicznej mocy, co powoduje nową rundę schizofrenicznej odmowy rozpoznania rzeczywistości.

Nie przez przypadek mówiłem o urzeczywistnianiu uczuć w ciele, a nie tylko w świadomości. Nie tylko psychologowie, ale także lekarze nie zaprzeczą, że emocje to te procesy psychiczne, które najsilniej wpływają na stan fizyczny człowieka.

Emocje powodują nie tylko zmianę aktywności elektrycznej mózgu, rozszerzenie lub zwężenie naczyń krwionośnych, uwolnienie do krwi adrenaliny lub innych hormonów, ale także napięcie lub rozluźnienie mięśni ciała, przyspieszenie oddechu lub jego opóźnienie przyspieszone lub osłabione bicie serca itp., aż do omdlenia, zawału serca lub całkowitego siwienia.

Przewlekłe stany emocjonalne mogą powodować poważne zmiany fizjologiczne w organizmie, czyli powodować pewne choroby psychosomatyczne lub, jeśli te emocje są pozytywne, przyczyniać się do wzmocnienia zdrowia człowieka.

Najgłębszym badaczem ludzkiej emocjonalności był słynny psycholog i psychiatra W. Reich. Uważał uczucia i emocje za bezpośredni wyraz energii psychicznej człowieka.

Opisując schizoidalną postać, przede wszystkim zwrócił uwagę, że wszelkie uczucia i energia takiej osoby są zamrożone w centrum ciała, powstrzymywane przez chroniczne napięcie mięśni. Należy zauważyć, że rosyjskie podręczniki psychiatrii również wskazują na szczególne nadciśnienie mięśniowe (przeciążenie) obserwowane u wszystkich typów schizofreników.

Jednak psychiatria rosyjska nie łączy tego faktu z tłumieniem uczuć, a także nie potrafi wyjaśnić zjawiska otępienia emocjonalnego u schizofreników. Jednocześnie fakt ten jest zrozumiały, biorąc pod uwagę, że emocje są całkowicie stłumione i tak bardzo, że sam „pacjent” nie jest w stanie skontaktować się z własnymi uczuciami, w przeciwnym razie są dla niego zbyt niebezpieczne.

Ten wniosek znajduje potwierdzenie w praktyce. Uważnie rozmawiając z takimi pacjentami w remisji można się przekonać, że ich uczucia, których nie są świadomi (zwykle sami czują się niewrażliwi), faktycznie mają absolutnie niesamowitą moc jak na „normalną” osobę, charakteryzują się dosłownie parametrami kosmogonicznymi.

Na przykład pewna młoda kobieta przyznała, że uczucie, które powstrzymuje, można opisać jako krzyk o takiej sile, że po uwolnieniu może „ciąć góry jak laser”. Kiedy zapytałem, jak może powstrzymać taki krzyk, powiedziała: „To jest moja wola”. "Jaka jest twoja wola?" Zapytałam. „Jeśli można sobie wyobrazić lawę w centrum Ziemi, to taka jest moja wola” – brzmiała odpowiedź.

Inna młoda kobieta również zauważyła, że główne uczucie, które stłumiła, było podobne do płaczu, kiedy zasugerowałem, żeby spróbowała go uwolnić, zapytała z pewnym "czarnym" humorem: "Czy będzie trzęsienie ziemi?" Oboje wspominali, że ich matki w dzieciństwie nieustannie i dotkliwie je biły, domagając się bezwzględnego poddania się.

Co zaskakujące, większość schizofreników wydaje się spiskować, wszyscy wskazują na niezwykle okrutne traktowanie siebie przez matkę (rzadziej ojca) i rodzicielski wymóg absolutnego podporządkowania.

Na fakt nadużywania schizofreników w dzieciństwie zwracali uwagę inni psycholodzy i psychiatrzy, z którymi omawiałem ten temat. Na przykład słynna psycholog i psychoterapeutka Vera Loseva (komunikacja ustna) wypowiadała się w tym sensie, że schizofrenia występuje w przypadkach, gdy rodzice popełnili coś okrutnego wobec dziecka, a głównym zadaniem terapeuty jest pomoc pacjentowi w psychologicznym oddzieleniu się od rodziców, co prowadzi do uzdrowienia.

Ale oznaki siły emocji i okrucieństwa są wyraźnie niewystarczające, konieczne jest zrozumienie natury tych emocji. Oczywiście nie są to pozytywne emocje, to przede wszystkim nienawiść do samego siebie, o której może też dość spokojnie poinformować psychologa.

Schizofrenik nienawidzi własnej osobowości i niszczy się od środka, idea, że możesz siebie kochać, wydaje mu się zdumiewająca i nie do przyjęcia. Jednocześnie może to być nienawiść do otaczającego go świata, więc w zasadzie zatrzymuje wszelki kontakt z rzeczywistością, w szczególności za pomocą delirium.

Skąd bierze się ta nienawiść do samego siebie?

Okrucieństwo wobec matki, przeciwko któremu dziecko wewnętrznie protestuje, staje się jednak postawą dziecka wobec samego siebie, co przejawia się właśnie w okresie dojrzewania, to znaczy, kiedy dziecko nie zaczyna już być posłusznym rodzicom, ale kontroluje siebie i swoje życie.

Wynika to z faktu, że nie zna innych sposobów kontrolowania siebie i innej wersji postawy własnej. Domaga się też od siebie bezwzględnego poddania się i stosuje wobec siebie bezwzględną przemoc wewnętrzną.

Zapytałem młodą kobietę z podobnymi objawami, czy zdaje sobie sprawę, że traktuje siebie tak, jak jej matka. „Mylisz się” – odpowiedziała z krzywym uśmiechem – „traktuję siebie o wiele bardziej wyrafinowaną”.

Te idee są w pełni zgodne z teorią Mary i Roberta Gouldingów, słynnych zwolenników Erica Berne'a. Wierzą, że bicie i poniżanie dziecka jest formą nakazu „nie żyj”.

Dziecko, które otrzymało taki nakaz od rodziców, z reguły tworzy samobójczy scenariusz życia. W niektórych przypadkach ten scenariusz prowadzi do prawdziwego samobójstwa lub depresji jako samobójstwa utajonego.

Ale w schizofrenii samo ludzkie ja jest poddawane brutalnemu atakowi ze strony tej samej osoby. Zniszczenie własnego ja można nazwać samobójstwem duszy, być może dzieje się tak dlatego, że to ja byłem obiektem prześladowań ze strony rodzica.

Jeśli spróbujesz porozmawiać z chorym na schizofrenię o miłości do siebie lub do siebie, natkniesz się na nieporozumienie i zaprzeczenie. Na przykład: „Mówisz dziwne rzeczy…” lub „Nie lubię i nie mogę mówić o sobie”.

Na Zachodzie teoria zimnej i hipersocjalizującej matki jest znana jako przyczyna późniejszej choroby dziecka, jednak dalsze badania „naukowe” nie potwierdziły tej hipotezy.

Czemu? To bardzo proste: większość rodziców ukrywa fakty swojego nieadekwatnego stosunku do dziecka, zwłaszcza że było to w przeszłości, najprawdopodobniej sami się oszukują, zapominając o tym, co się stało.

Sami schizofrenicy zeznają, że w odpowiedzi na ich oskarżenia o okrucieństwo rodzice odpowiadają, że nic takiego się nie wydarzyło. W oczach lekarzy rodzice mają rację, oczywiście nie są szaleni.

Jedna z moich przyjaciół była przetrzymywana w szpitalu i „wstrzykiwana” silnymi lekami, dopóki nie zdała sobie sprawy, że nie zostanie zwolniona, jeśli nie porzuci wspomnień o sadystycznym zachowaniu rodziców. W rezultacie przyznała, że się myliła, że jej rodzice byli niewinni i została zwolniona.

Inną słabością tej teorii jest to, że nie wyjaśnia, w jaki sposób chłód i hipersocjalizacja prowadzą do schizofrenii. Z naszego punktu widzenia, powtarzam, prawdziwy powód jest ten sam - niesamowita siła nienawiści schizofrenika do samego siebie, całkowite stłumienie jego uczuć i pragnienie absolutnego posłuszeństwa abstrakcyjnym zasadom (czyli odrzucenie wolności). wola i spontaniczność). Wynika to z wymogu absolutnego posłuszeństwa ze strony rodzica, czyli odrzucenia samego siebie.

To ludzkie ja jest odpowiedzialne za adekwatne postrzeganie rzeczywistości. Mówił o tym Z. Freud. Jak wiecie, taka część osobowości jak Id przestrzega zasady przyjemności i służy instynktom, Super-Ego przestrzega zasady moralności i pomaga ograniczać i powstrzymywać instynkty, a Ego (czyli Ja) przestrzega zasady rzeczywistości i pomaga człowiekowi działać właściwie i bezpiecznie.

Kiedy ludzkie ego zostaje zniszczone, traci zdolność testowania rzeczywistości i odróżniania urojeń i halucynacji od rzeczywistości.

Kiedy opublikowałem ten artykuł w czasopiśmie, nie został on zauważony. Kiedy została opublikowana w Internecie, została skrytykowana przez starszą kobietę (emerytowany radiolog), która uważała, że jej córka nienawidzi jej z powodu schizofrenii.

Córka nie chciała nawet wpuścić jej do domu i pozwolić jej komunikować się z wnukiem. Pani ta bardzo agresywnie mnie krytykowała, a nawet zalecała, abym zamiast pisać artykuły oskarżające matki, zajął się uprawą pustej ziemi.

Jak się okazało, nikt nie zdiagnozował jej córki, mąż nie miał wątpliwości co do jej adekwatności, nie była zarejestrowana w PND i nigdy nie była w klinice psychiatrycznej. Ale jej matka była pewna, że jej córka jest chora.

Podała wiele przykładów tego, jak dzieci nienawidzą swoich rodziców, dobrych i sławnych rodziców, a potem okazało się, że dzieci są schizofrenikami. Tym samym sama potwierdziła moją hipotezę, świadczyła, że relacje z rodzicami wyraźnie korelują z chorobą, a relacje te są przesycone nienawiścią.

Ponieważ zdałem sobie sprawę, że sama ta pani jest zainteresowana stworzeniem choroby swojej córki, a przynajmniej taką diagnozą, a jej słowami i czynami przypomina czołg, odmówiłem dalszej dyskusji z nią.

Co ciekawe, sami psychiatrzy powiedzieli mi, że zauważyli dziwny wzór. Kiedy matka odwiedza swoje chore „dorosłe dziecko” w szpitalu, opiekując się nim, on choruje. Gdy tylko matka umiera, dziecko szybko wraca do zdrowia i dostosowuje się do otaczającej rzeczywistości.

Psychologiczne przyczyny choroby mogą być generowane nie tylko przez okrutną postawę rodziców w dzieciństwie, ale także przez inne czynniki, co pozwala wyjaśnić szereg innych przypadków. Ale powód jest zawsze głęboko emocjonalny.

Znam na przykład przypadek, w którym schizofrenia rozwinęła się u kobiety, która jako dziecko była raczej rozpieszczana przez rodziców. Do piątego roku życia była prawdziwą królową w rodzinie, ale potem urodził się brat. Nienawiść do brata (wtedy do mężczyzn w ogóle) ogarnęła ją, ale nie potrafiła tego wyrazić, bojąc się całkowicie utracić miłość rodziców i ta nienawiść spadła na nią od środka.

K. Jung przytacza przypadek, w którym kobieta zachorowała na schizofrenię po tym, jak zabiła swoje dziecko. Kiedy Jung powiedział jej prawdę o tym, co się wydarzyło, po czym wyrzuciła stłumione uczucia w całkowicie przytłoczonym napadzie złości, to wystarczyło, by w pełni wyzdrowiała.

Faktem było, że w młodości mieszkała w pewnym angielskim mieście i zakochała się w przystojnym i bogatym młodym mężczyźnie. Ale rodzice powiedzieli jej, że mierzy zbyt wysoko i pod ich naciskiem przyjęła propozycję innego, całkiem godnego pana młodego.

Wyjechała (podobno w kolonii) tam urodziła chłopca i dziewczynkę, żyła szczęśliwie. Ale pewnego dnia odwiedził ją przyjaciel, który mieszkał w jej rodzinnym mieście. Przy filiżance herbaty powiedział jej, że przez małżeństwo złamała serce jednego z jego przyjaciół. Okazało się, że to był ten bardzo bogaty i przystojny, w którym była zakochana.

Możesz sobie wyobrazić jej stan. Wieczorem kąpała córkę i syna w wannie. Wiedziała, że woda w tej okolicy może być skażona niebezpiecznymi bakteriami. Z jakiegoś powodu nie przeszkodziła jednemu dziecku pić wody z jego dłoni, a drugiemu ssać gąbkę. Oba dzieci zachorowały, a jedno zmarło. Następnie została przyjęta do kliniki z rozpoznaniem schizofrenii.

Jung powiedział jej po pewnym wahaniu: „Zabiłeś swoje dziecko”. Eksplozja emocji była przytłaczająca, ale dwa tygodnie później została wypisana jako całkowicie zdrowa. Jung obserwował ją przez kolejne 9 lat i nie było już nawrotu choroby.

Widać, że ta kobieta nienawidziła siebie za to, że porzuciła ukochanego, a potem przyczyniła się do śmierci własnego dziecka i wreszcie złamała sobie życie. Nie mogła znieść tych uczuć, łatwiej było oszaleć. Kiedy wybuchły nieznośne emocje, jej umysł wrócił do niej.

Znam przypadek młodego mężczyzny z paranoidalną postacią schizofrenii. Kiedy był mały, jego ojciec (Dagestan) czasami zrywał wiszący na nim sztylet z dywanu, przykładał go do gardła chłopca i krzyczał: „Pocięłem go, albo będziesz mi posłuszny”.

Kiedy ten pacjent został poproszony o narysowanie osoby, która się kogoś boi, to na tym rysunku, po figurze i szczegółach, można go bezbłędnie rozpoznać. Kiedy namalował tego, którego ten człowiek się boi, jego żona bezbłędnie rozpoznała w tym portrecie ojca pacjenta.

Jednak sam tego nie rozumiał, co więcej, na poziomie świadomości ubóstwiał swojego ojca i mówił, że marzył o naśladowaniu go. Co więcej, powiedział, że jeśli jego własny syn kradnie, wolałby go sam zabić. Interesujące jest również to, że kiedy omawiano z nim temat powstrzymywania cierpienia, cierpliwości, powiedział, że jego zdaniem „człowiek powinien wytrwać do całkowitego szaleństwa”.

Te przykłady potwierdzają emocjonalny charakter tej choroby, ale oczywiście nie są rozstrzygającym dowodem. Ale teoria zazwyczaj zawsze wyprzedza krzywą.

W psychologii znana jest inna psychologiczna teoria schizofrenii, należąca do filozofa, etnografa i etologa Gregory'ego Batesona, jest to koncepcja „podwójnego zaciskania”. Krótko mówiąc, jego istota sprowadza się do tego, że dziecko otrzymuje od rodzica dwie logicznie sprzeczne recepty: na przykład „jeśli to zrobisz, ukarzę cię” i „jeśli tego nie zrobisz, ukarzę cię, „Jedyne, co mu pozostaje, to – wariuje.

Przy całym znaczeniu idei „podwójnego ucisku” dowody na tę teorię są niewielkie, pozostaje ona modelem czysto spekulacyjnym, niezdolnym do wyjaśnienia katastrofalnych zaburzeń myślenia i postrzegania świata, jakie występują w schizofrenii, chyba że Przyjmuje się, że „podwójne zaciskanie” powoduje najgłębszy konflikt emocjonalny.

W każdym razie psychiatra Fuller Torrey po prostu kpi z tej koncepcji, jak również z innych teorii psychologicznych. Wszystkie te teorie niestety nie potrafią wyjaśnić genezy objawów schizofrenicznych, jeśli nie weźmie się pod uwagę siły przeżywanych przez pacjenta utajonych emocji, jeśli nie weźmie się pod uwagę siły autodestrukcji skierowanej na samego siebie, stopień tłumienia jakiejkolwiek spontaniczności i natychmiastowej emocjonalności.

Nasza teoria stoi przed tymi samymi zadaniami. Dlatego psychiatrzy nie wierzą w psychologiczne teorie schizofrenii, ponieważ nie mogą sobie wyobrazić, że takie zaburzenia psychiczne nie mogą wystąpić w zniszczonym mózgu, nie mogą sobie wyobrazić, że normalny mózg może generować halucynacje, a człowiek może w nie wierzyć.

W rzeczywistości może się tak dziać. Zniekształcenia obrazu świata i naruszenia logiki zdarzały się i występują wśród milionów ludzi na naszych oczach, jak pokazuje praktyka nazizmu i stalinizmu, praktyka piramid finansowych itp.

Przeciętny człowiek jest w stanie uwierzyć we wszystko, a nawet „zobaczyć” to na własne oczy, jeśli naprawdę tego chce. Ekscytacja, pasja, dziki strach, nienawiść i miłość sprawiają, że ludzie wierzą w ich fantazje jako rzeczywistość lub przynajmniej mieszają je z rzeczywistością.

Strach sprawia, że wszędzie widzisz zagrożenia, a miłość sprawia, że nagle w tłumie widzisz swoją ukochaną. Nikogo nie dziwi, że wszystkie dzieci przeżywają okres nocnych lęków, kiedy proste przedmioty w pokoju wydają im się jakieś złowieszcze postacie.

Niestety, dorośli również potrafią zamienić swoje fantazje w rzeczywistość, a proces zastępowania zachodzi całkowicie w sposób niekontrolowany, ale aby tak się stało, potrzebne są nadprzyrodzone negatywne emocje, nadprzyrodzony stres.

To nie przypadek, że zauważono, że przed wystąpieniem choroby przez pewien czas przyszli pacjenci praktycznie nie mogą spać. Staraj się nie spać przez dwie noce z rzędu - jak będziesz myśleć po drugiej nocy?

„Schizofrenicy” przed zachorowaniem nie śpią przez tydzień, czasem 10 dni. Jeśli eksperymentalnie obudzisz osobę w momencie rozpoczęcia snu REM, kiedy widzi sny, to po pięciu dniach zaczyna widzieć halucynacje w rzeczywistości.

Zjawisko to doskonale wyjaśnia teoria snów Freuda. Pokazał, że w snach ludzie widzą własne niespełnione pragnienia. Freud uważał, że w ten sposób nieświadomość człowieka informuje świadomość, że człowiek nie chce o sobie wiedzieć.

Z jednej strony teoria Freuda jest słuszna, ale nie zwrócił on uwagi na to, że realizacja niespełnionych pragnień we śnie prowadzi do spełnienia pragnień, przynajmniej w formie symbolicznej. A takie urzeczywistnienie pragnienia prowadzi do spokoju, pragnienie niejako zaspokajane jest czysto na poziomie psychicznym. Oznacza to, że główną funkcją snów jest kompensacja.

Jeśli ta kompensacyjna funkcja snów jest wyłączona, wówczas kompensacja następuje w postaci halucynacji. Tak jak w powyższym eksperymencie. Tylko zdrowa osoba biorąca udział w eksperymencie zdaje sobie sprawę, że te halucynacje są wytworem jego własnej psychiki.

Chory, dręczony cierpieniem, urzeczywistnia obrazy halucynacji, które w rzeczywistości są jego marzeniami. Ponieważ nadal nie ma odszkodowania w jego przypadku, wciąż widzi te marzenia w rzeczywistości.

To samo zjawisko leży u podstaw powracających snów. Kompensacja nie występuje ani we śnie, ani w rzeczywistości, a człowiek czasami marzy o tym samym śnie każdej nocy.

Oto przykład: „Odcięta głowa”

Zdałem egzamin na jednej z płatnych uczelni. Studentka, już dorosła kobieta, odpowiedziała na pierwsze pytanie i wyraźnie w pośpiechu i niepokoju poprosiła mnie o zinterpretowanie jej snu, który dręczył ją przez ostatnie dwa miesiące. Zdałem sobie sprawę, że to pytanie było dla niej bardzo ważne i zgodziłem się.

To był powracający koszmar. Śniło jej się, że jest w pokoju, z którego chciała uciec, ale niektórzy ludzie jej przeszkadzali. Nie może odejść, ale jest zmuszona patrzeć, jak mężczyzna zostaje stracony. Widzi zakrwawioną szyję, kiedy odcina mu głowę. Wszystko to jest straszne i powtarza się co noc.

Powiedziałem, że nie mogę powiedzieć na pewno, nie ma czasu na bardziej szczegółową analizę, ale przynajmniej widać, że w swoim życiu znajduje się w bardzo nieprzyjemnej dla niej sytuacji, z której chce uciec, ale nie odnieść sukces. Jasne jest również, że jest w bardzo poważnym konflikcie z jakimś mężczyzną.

Potwierdziła to, o czym myślałem, ale wyraziła to ostrożnie:

- Tak, teraz chcę się rozwieść z mężem, ale nie mogę tego zrobić, ponieważ mam małe dziecko, 1 rok i 2 miesiące. Co najważniejsze, nie rozumiem powodu, dla którego tak bardzo pragnę rozwodu. Ale po urodzeniu dziecka zaczęłam go coraz bardziej nienawidzić. Chociaż wcześniej było nam dobrze, bardzo się kochaliśmy. Seks, który uprawialiśmy, był po prostu cudowny. Ma wady, jest dość trudną osobą, ale nie mam na niego poważnych skarg.

- Może cię zdradził, pobił lub zrobił coś innego.

- Nie? Nie. Traktuje mnie bardzo dobrze, ale nie mogę się powstrzymać. Dlaczego to się dzieje?

- Tak trudno to ocenić. Ale często po urodzeniu dziecka matka może ujawnić konflikty, które były w jej rodzinie rodzicielskiej, ponieważ mimowolnie widzi siebie w dziecku. Masz dziewczynę?

- Tak, ojciec opuścił rodzinę, gdy miałam półtora roku.

- Może masz program, że kiedy dziecko ma 1,5 roku, musisz rozwieść się z mężem. Ale nie jestem pewien.

- Rzeczywiście rozwiodłam się z moim pierwszym mężem, gdy moje dziecko miało rok i cztery miesiące.

- Jeśli tak, to teraz możemy śmiało powiedzieć, że śledzicie taki program.

- Dlaczego coraz bardziej go nienawidzę?

- Wystarczy zapewnić emocjonalną podstawę gotowego rozwiązania.

- Mój Boże (chwyta się za głowę). Jaką jestem straszną kobietą. Co robić? Czy można to naprawić?

- Przyjdź do mnie na sesję, teraz nie mamy na to czasu.

Komentarz … Nie przyszła na sesję i nie znam długoterminowych wyników tej krótkiej analizy. Mam nadzieję, że miała wystarczający powód, by nie zepsuć życia jej i innym, na podstawie scenariuszy wyuczonych w dzieciństwie. Żałuję też, że nie zapytałem jej o to, co matka powiedziała jej o ojcu, i nie zinterpretowałem egzekucji mężczyzny jako uświadomienia sobie jej nienawiści do ojca za to, że ją opuścił. Byłoby wtedy jasne, że jej nienawiść do męża jest typowym zjawiskiem przeniesienia, które pomogłoby jej poradzić sobie z tymi uczuciami. Ale nie miałem dużo czasu.

Oczywiste jest, że bez względu na to, ile ta kobieta oglądała ten sen, nie byłoby rozwiązania problemu ani we śnie, ani w rzeczywistości, więc został powtórzony.

Mój klient z psychozą maniakalno-depresyjną (nie leczyłem go, a jedynie konsultowałem) był w szoku, gdy powiedziałem mu o tym pomyśle. Okazuje się, że przed zachorowaniem nie spał bez przerwy przez 11 dni. Nikt mu tego nie powiedział, chociaż cztery razy był w klinice psychiatrycznej. I to jest zrozumiałe, bo ta teoria jest zupełnie nowa, a psychiatrzy jej nie znają. A psychiatrzy w to nie uwierzą, choć daje klucz do analizy halucynacji i urojeń chorych.

Zaznaczę, że bez względu na to, jakie objawy z nim rozmawialiśmy, przechodząc od objawu do jego przyczyny, zawsze przychodziliśmy porozmawiać o jego relacji z matką. Jak powiedział ten bogaty i inteligentny, czterdziestoletni mężczyzna, moja mama miała taki charakter, że nie można było z nią porozmawiać dłużej niż pół godziny.

„Czemu?, a cztery miesiące później był w klinice po raz czwarty.

Sześć miesięcy później wrócił do mnie w całkowicie „zgniecionym” stanie. Pracowaliśmy przez kolejny rok, zmartwychwstał psychicznie, znowu wyszedł po angielsku, ale w tej chwili jest zdrowy. Podejrzewam, że jest zdrowy, ponieważ w tym czasie zmarła jego matka, która była sprawcą choroby.

Przypomnijmy przy okazji słynny film „Piękny umysł”, oparty na prawdziwych faktach. W nim genialny matematyk z paranoidalną postacią schizofrenii nagle (20 lat później) uświadamia sobie, że jedna postać z jego halucynacji jest tak naprawdę wytworem jego własnej psychiki (dziewczyny, która nigdy nie dojrzała). Kiedy zdał sobie z tego sprawę, był w stanie przezwyciężyć swoją chorobę od wewnątrz.

Ale wracając do teorii snów, „schizofrenicy” nie śpią z jakiegoś powodu, bo nie mają nic do roboty, są niezwykle podekscytowani i spięci, przytłoczeni uczuciami, z którymi walczą, ale nie są w stanie ich pokonać.

Na przykład jedna kobieta „oszalała” w wieku dorosłym po rozwodzie z mężem, którego doświadczyła do tego stopnia, że całkowicie zsiwiała. Ponadto „ziemia” została już przygotowana w ten sam standardowy sposób – jako dziecko matka nieustannie ją biła i domagała się bezwzględnego podporządkowania, a jej ukochany ojciec był pijakiem w depresji. Matka powiedziała: „Wszyscy jesteście w tym Sidorowie”. Tak więc, zanim zaczęła ostry atak psychotyczny, nie spała pod rząd przez około tydzień.

Podsumowując powyższe, przyczyny schizofrenii można sprowadzić do trzech głównych czynników:

1. Samokontrola za pomocą absolutnej przemocy, odrzucenie spontaniczności i natychmiastowości;

2. Nienawiść do siebie, nienawiść do siebie;

3. Tłumienie wszelkich uczuć i zmysłowy kontakt z rzeczywistością.

Wcześniej uważałem, że pierwszeństwo w edukacji schizofrenii z pewnością należy przyznać pierwszej zasadzie. Teraz myślę, że drugi. Ponieważ pacjent w tym przypadku dochodzi do zaprzeczenia swojego ja.

Odrzucenie spontaniczności, podążanie za wewnętrznymi bezpośrednimi impulsami i pragnieniami, wynika z tego, że w dzieciństwie dziecko nauczyło się tylko słuchać rodzica i tłumić siebie, a nie ufać sobie. I tylko nasze JA (EGO) pozwala nam testować rzeczywistość i odróżniać sny i halucynacje od obiektywnej rzeczywistości.

Słynna Arnhild Lauweng pisze o utracie siebie w swojej książce „Jutro zawsze byłam lwem”. Ta Norweżka cierpiała na schizofrenię od 10 lat, przeszła piekło tradycyjnego leczenia i własnymi siłami wyzdrowiała.

Oto jeden cytat z jej spowiedzi opisujący genezę choroby: „Jeśli” ona „jest mną, to kto o niej pisze?”, to kto wtedy mówi o tych „ja” i „ona”?

Chaos rósł, a ja coraz bardziej się w niego wplątywałem. Pewnego pięknego wieczoru ręce w końcu opadły, a całe „ja” zastąpiłam nieznaną wartością X. Miałam wrażenie, że już nie istnieję, że nie ma nic prócz chaosu i już nic nie wiedziałam – nikim jestem taki jestem niczym i w ogóle istnieję.

Mnie już tam nie było, przestałem istnieć jako osoba z własną tożsamością, która ma pewne granice, początek i koniec. Rozpłynęłam się w chaos, zamieniając się w bryłę mgły, gęstą jak wata, w coś nieokreślonego i bezkształtnego.”

Także: „…najbardziej wyraźnym niepokojącym sygnałem, jaki miałem, był rozpad poczucia tożsamości, pewności, że jestem sobą. Coraz bardziej traciłem poczucie mojego prawdziwego istnienia, nie mogłem już powiedzieć, czy naprawdę istnieją lub jestem fikcyjną postacią z książki.

Nie mogłem już powiedzieć z całą pewnością, kto kontroluje moje myśli i działania, czy robię to sam, czy ktoś inny. A jeśli to jakiś „autor”? Straciłem wiarę w to, czy naprawdę jestem, bo pozostała tylko straszna szara pustka.

W swoim pamiętniku zacząłem zastępować słowo „ja” słowem „ona” i wkrótce zacząłem myśleć o sobie w trzeciej osobie: „Przeszła przez ulicę, idąc do szkoły. Była strasznie smutna i myślała to prawdopodobnie wkrótce umrze.”I gdzieś w głębi miałem pytanie, kto to jest„ ona”- jestem lub nie jestem mną, a odpowiedź brzmiała, że tak nie może być, ponieważ„ ona”jest taka smutny, a ja… jestem niczym. Szary i niczym więcej.

Opisuje pewną wewnętrzną halucynacyjną postać o imieniu Kapitan, która ją ukarała. „Od tego dnia często zaczął mnie karać i bić za każdym razem, gdy zrobiłem coś złego, i często nie lubił, jak coś zrobiłem. Nie miałem na nic czasu i generalnie byłem leniwym głupcem. w kiosku kina, nie mogłem szybko policzyć reszty, zabrał mnie do toalety i kilka razy bił w twarz.

Bił mnie, kiedy zapomniałem podręcznika lub jakoś odrabiałem pracę domową. Kazał mi wziąć kij lub gałązkę na drogę i bić się po udach, jeśli szedłem zbyt wolno lub jechałem na rowerze …

Wiedziałem bardzo dobrze, że pokonałem siebie, ale nie miałem poczucia, że to ode mnie zależało. Kapitan bił mnie rękoma, rozumiałem i czułem jak to się dzieje, ale nie mogłem wyjaśnić, bo nie miałem słów na tę rzeczywistość. Dlatego starałem się mówić jak najmniej.”

Oczywistym jest, że samozaparcie, a nawet samozniszczenie własnego Ja przejawiało się w Arnhildzie w bardzo wyraźnych formach. Powody, które skłoniły ją do porzucenia swojego ego, nie zostały wystarczająco omówione w książce. Ale wiadomo, że jej ojciec zmarł wcześnie, aw szkole czuła się jak wyrzutek, całkowicie odizolowana i niegodna komunikacji jako dziecko. Nic nie wiadomo o działaniach jej matki.

Wiadomo jednak, że jej powrót do zdrowia wiązał się z uzyskaniem poczucia własnej wartości, kiedy z pomocą pracownika socjalnego mogła zdobyć wykształcenie psychologiczne, a tym samym przywrócić siebie.

Ten przypadek potwierdza naszą teorię i myślę, że nie trzeba pić beczki wina, aby poczuć jego smak, myślę, że inne przypadki, po dokładnym przestudiowaniu (i nie tylko statystycznym), potwierdzą te same wzorce.

Wracając do zasad podkreślonych wcześniej. Kierowanie sobą na siłę prowadzi do mechanicznej egzystencji, podporządkowania się abstrakcyjnym zasadom, ciągłego napięcia i obsesyjnej samokontroli.

Dlatego wszystkie uczucia są „wpychane” w głąb osobowości i ustaje kontakt z rzeczywistością. Traci się wszelka możliwość uzyskania satysfakcji z życia, ponieważ bezpośrednie doświadczenie jest niedozwolone.

Propozycja zarządzania sobą jakoś inaczej, delikatniej, powoduje nieporozumienia lub aktywny opór, np.: „Jak mogę zmusić się do robienia tego, czego nie chcę?”.

Podczas ataku psychotycznego natura niejako zbiera swoje żniwo, tworząc poczucie absolutnej wolności i nieodpowiedzialności. Nieubłagana wola wewnętrzna, która zwykle tłumi wszelką spontaniczność, załamuje się, a napływ szalonych zachowań przynosi pewną ulgę, jest ukrytą zemstą na agresywnym rodzicu i pozwala urzeczywistniać zakazane impulsy i pragnienia.

W rzeczywistości jest to jedyny sposób na relaks, chociaż w innej wersji psychoza może również objawiać się jako super napięcie - zawładnięcie całością przez okrutną wolę, która służy jako przejaw bezgranicznego uporu (lub strachu) dziecka. iw tym sensie także zemsta, ale innego rodzaju.

Oto przykład zaczerpnięty z książki D. Hell i M. Fischer-Felten „Schizofrenia”: chcieć, ale być posłusznym, tj. Byłem jednością ze swoją psychozą, a nie wiosłowaniem w górę rzeki. Dlatego psychoza jako uczucie utraty samokontroli nie wywoływała u mnie lęku.”

Z tego fragmentu jasno wynika, że „schizofrenik” dąży do poddania się psychozie, że jego wola jest skierowana ku uległości, jak to miało miejsce w dzieciństwie. Jednocześnie psychoza pozwala na pozbycie się samokontroli, co jest również bardzo pożądane dla „pacjenta”.

Oznacza to, że atak jest jednocześnie bolesnym poddaniem się i protestem. W rozmowie z psychotycznym młodzieńcem, który wykazał się niesamowitą zdolnością logicznego myślenia. Jego ojciec, który obserwował naszą rozmowę, był zszokowany, ponieważ mówił do niego jak „zupełny idiota”.

I mógł zadawać mi mądre pytania, prowadzić dyskusję. Ale zadałem mu jakieś niewygodne pytanie. Długo nie odpowiadał, zapytałem ponownie. Potem jego twarz nagle przybrała idiotyczny wyraz, oczy wywróciły się w górę pod powiekami i wyraźnie zaczął wywoływać atak.

- Nie oszukasz mnie - powiedziałem - nie jestem twoim lekarzem. Doskonale wiem, że wszystko słyszysz i rozumiesz. Potem jego oczy opadły, skupione, stał się zupełnie normalny i jakoś zaskoczony powiedział: „Ale ja naprawdę wszystko rozumiem…”.

Nigdy nie odpowiedział na pytanie. Oznacza to, że atak psychotyczny może być kontrolowany i specjalnie stworzony w celu rozwiązania niektórych problemów, być może w celu uniknięcia odpowiedzi. Charakterystyczne, że ten facet zadeklarował, że nie może mówić o sobie, zaprzeczył swojemu ja.

Zasada bezwzględnego posłuszeństwa realizuje się w fantazjach (które uzyskują status rzeczywistości przez naruszenie procesu testowania rzeczywistości): o głosach nakazujących coś do zrobienia i których bardzo trudno nie słuchać, o groźnych prześladowcach, o tajemnicy znaki podane przez kogoś w najdziwniejszych formach, o telepatycznie odbieranej woli kosmitów, Boga itp., zmuszające do zrobienia czegoś śmiesznego.

We wszystkich przypadkach „schizofrenik” uważa się za bezsilną ofiarę potężnych sił (jak to było w dzieciństwie) i uwalnia się od wszelkiej odpowiedzialności za swój stan, jak przystało na dziecko, dla którego wszystko jest postanowione.

Ta sama zasada, przejawiająca się w odrzuceniu spontaniczności, prowadzi niekiedy do tego, że każdy ruch (nawet wypicie szklanki wody) staje się bardzo trudnym problemem. Wiadomo, że ingerencja świadomej kontroli w zautomatyzowane umiejętności je niszczy, podczas gdy „schizofrenik” kontroluje dosłownie każdą czynność, prowadząc niekiedy do całkowitego paraliżu ruchów.

Dlatego jego ciało często porusza się jak drewniana lalka, a ruchy poszczególnych części ciała są ze sobą słabo skoordynowane. Brak mimiki nie tylko dlatego, że uczucia są tłumione, ale także dlatego, że „nie wie”, jak bezpośrednio wyrażać emocje lub boi się wyrazić „niewłaściwe uczucia”.

Dlatego sami „schizofrenicy” zauważają, że ich twarz jest często wciągana w nieruchomą maskę, szczególnie w kontakcie z innymi ludźmi. Ponieważ brak jest spontaniczności i pozytywnych uczuć, schizofrenik staje się niewrażliwy na humor i nie uśmiecha się, przynajmniej szczerze (śmiech pacjenta z hebefrenią wywołuje u innych raczej przerażenie i współczucie niż poczucie śmieszności).

Druga zasada (odrzucenie uczuć) wiąże się z jednej strony z tym, że w głębi duszy czają się najbardziej koszmarne uczucia, z którymi kontakt jest po prostu przerażający. Konieczność powstrzymania uczuć prowadzi do ciągłego nadciśnienia mięśniowego i wyobcowania z innymi ludźmi.

Jak może odczuwać doświadczenia innych ludzi, kiedy nie czuje swojej niesamowitej mocy cierpienia: rozpaczy, samotności, nienawiści, strachu itp.? Przekonanie, że bez względu na to, co zrobi, wszystko to i tak doprowadzi do cierpienia lub kary (teoria „podwójnego ucisku” może być tutaj istotna), może prowadzić do całkowitej katatonii, która jest przejawem absolutnej powściągliwości i absolutnej rozpaczy.

Oto kolejny przykład z tej samej książki autorstwa D. Hell i M. Fischer-Felten: „Jeden pacjent opowiedział o swoim doświadczeniu:„ To było tak, jakby życie było gdzieś na zewnątrz, jak wysuszone”. Inny pacjent ze schizofrenią powiedział: „To było tak, jakby moje zmysły zostały sparaliżowane. A potem zostały sztucznie stworzone; czuję się jak robot”.

Psycholog zapytałby: „Dlaczego sparaliżowałeś swoje zmysły, a potem zamieniłeś się w robota?” Ale pacjent uważa się tylko za ofiarę choroby, zaprzecza, że sam sobie to robi, a lekarz podziela jego opinię.

Zauważ, że wielu „schizofreników”, wykonujących zadanie rysowania postaci ludzkiej, wprowadza do niej różne części mechaniczne, na przykład koła zębate. Młody człowiek, który wyraźnie znajdował się w stanie granicznym, narysował robota z antenami na głowie.

"Kto to jest?" Zapytałam. „Elik, elektroniczny chłopcze” – odpowiedział. - A dlaczego anteny? „Aby złapać sygnały z kosmosu”. Po chwili zdarzyło mi się obserwować jego matkę, jak rozmawiała z kierownikiem naszego wydziału. Szczegółów nie podam, ale zachowywała się jak czołg, osiągając celowo nieadekwatny cel.

Nienawiść do samego siebie, która powstała z tego czy innego powodu, sprawia, że „schizofrenik” niszczy siebie od środka, w tym sensie schizofrenię można określić jako samobójstwo duszy. Ale liczba prawdziwych samobójstw wśród nich jest około 13 razy wyższa niż podobna liczba wśród osób zdrowych.

Ponieważ zewnętrznie wyglądają jak ludzie głupi emocjonalnie, lekarze nawet nie podejrzewają, jakie piekielne uczucia rozdzierają ich od środka, zwłaszcza że w większości uczucia te są „zamrożone”, a sam pacjent o nich nie wie lub je ukrywa.

Pacjenci zaprzeczają, że nienawidzą siebie. Przeniesienie problemów w obszar urojeń pomaga mu uciec od tych doświadczeń, choć sama struktura urojeń nigdy nie jest przypadkowa, odzwierciedla głębokie uczucia i postawy pacjenta w przetworzonej i zakamuflowanej formie.

Zaskakujące jest to, że istnieją bardzo ciekawe badania wewnętrznego świata „schizofreników”, ale autorzy nigdy nie dochodzą do powiązania treści urojeń czy halucynacji z pewnymi cechami rzeczywistych przeżyć i relacji pacjenta. Chociaż podobną pracę wykonał K. Jung w klinice słynnego psychiatry Bleulera.

Na przykład, jeśli osoba chora na schizofrenię jest przekonana, że jej myśli są podsłuchiwane, może to wynikać z faktu, że zawsze bał się, że jego rodzice rozpoznają jego „złe” myśli. Albo czuł się tak bezbronny, że chciał się wycofać w swoje myśli, ale nawet tam nie czuł się bezpieczny.

Może faktem jest, że naprawdę miał złośliwe i inne złe myśli skierowane do swoich rodziców i bardzo się bał, że się o tym dowiedzą itp. Ale co najważniejsze, był przekonany, że jego myśli są posłuszne siłom zewnętrznym lub są dostępne siłom zewnętrznym, co w rzeczywistości odpowiada porzuceniu własnej woli, choćby w dziedzinie myślenia.

Młody człowiek, który narysował robota z antenami na głowie jako rysunek osoby zapewnił mnie, że na świecie są dwa ośrodki władzy, jedno to on sam, drugie to trzy dziewczyny, które kiedyś odwiedził w hostelu… Między tymi ośrodkami władzy trwa walka, przez którą każdy (!) teraz ma bezsenność. Jeszcze wcześniej opowiedział mi historię o tym, jak te dziewczyny się z niego śmiały, co naprawdę go zabolało, było jasne, że lubił te dziewczyny. Czy muszę wyjaśnić prawdziwe tło jego szalonych pomysłów?

Nienawiść „schizofrenika” do samego siebie ma swoją odwrotną stronę „zamrożonych” potrzeb miłości, zrozumienia i intymności. Z jednej strony zrezygnował z nadziei na osiągnięcie miłości, zrozumienia i intymności, z drugiej o tym marzy najbardziej.

Schizofrenik wciąż ma nadzieję na otrzymanie miłości rodzica i nie wierzy, że jest to niemożliwe. W szczególności stara się zasłużyć na tę miłość, dosłownie postępując zgodnie z instrukcjami rodziców przekazanymi mu w dzieciństwie.

Jednak nieufność generowana przez zniekształcone relacje w dzieciństwie nie pozwala na zbliżenie, otwartość jest przerażająca. Ciągłe rozczarowanie wewnętrzne, niezadowolenie i zakaz intymności wywołują poczucie pustki i beznadziei.

Jeśli pojawiła się jakaś bliskość, nabiera ona znaczenia nadwartości, a wraz z jej utratą następuje ostateczny upadek świata psychicznego. „Schizofrenik” nieustannie zadaje sobie pytanie: „Dlaczego?..” - i nie znajduje odpowiedzi. Nigdy nie czuł się dobrze i nie wie, co to jest.

Trudno znaleźć takich ludzi wśród „schizofreników”, którzy przynajmniej kiedykolwiek byli naprawdę szczęśliwi i rzutują swoją nieszczęśliwą przeszłość w przyszłość, dlatego ich rozpacz nie ma granic.

Nienawiść do samego siebie skutkuje niską samooceną, a niska samoocena prowadzi do dalszego rozwoju samozaparcia. Przekonanie o własnej znikomości może wywołać, jako formę ochronną, zaufanie do własnej wielkości, nadmierną dumę i poczucie pobożności.

Trzecia zasada, czyli ciągłe powstrzymywanie uczuć, wiąże się z pierwszą i drugą, ponieważ powściągliwość wynika z nawyku posłuszeństwa, ciągłego kontrolowania siebie, a także z faktu, że uczucia są zbyt silne, aby można je było wyrazić.

W rzeczywistości schizofrenik jest głęboko przekonany, że nie jest w stanie uwolnić tych uczuć, ponieważ to go po prostu zdewastuje. Ponadto zachowując te uczucia, może dalej się obrażać, nienawidzić, oskarżać kogoś, wyrażając je, robi krok w kierunku przebaczenia, ale po prostu tego nie chce.

Wspomniana na początku artykułu młoda kobieta, która powstrzymywała „okrzyk, który może ciąć góry jak laser”, w żadnym wypadku nie zamierzała tego krzyku uwolnić. "Jak mogę go wypuścić", powiedziała, "jeśli ten krzyk to całe moje życie?"

Powściągliwość uczuć prowadzi, jak już wspomniano, do chronicznego przeciążania mięśni ciała, a także do wstrzymywania oddechu. Umięśniony pancerz uniemożliwia swobodny przepływ energii przez ciało i zwiększa uczucie sztywności. Muszla może być tak mocna, że żaden masażysta nie jest w stanie jej rozluźnić, a nawet rano, kiedy ciało jest zrelaksowane u zwykłych ludzi, u tych pacjentów ciało może być napięte „jak deska”.

Przepływ energii odpowiada obrazowi rzeki lub strumienia (ten obraz odzwierciedla również relacje z matką i problemy jamy ustnej). Jeśli osoba w swoich fantazjach widzi mętny, bardzo zimny i wąski strumień, oznacza to poważne problemy psychologiczne (terapia katatimno-wyobrażeniowa Leinera).

Co powiesz, jeśli zobaczy wąski strumień, cały pokryty skorupą lodu? W tym samym czasie bicz uderza w ten lód, z którego na lodzie pozostają krwawe smugi. Tak chora kobieta opisała obraz energii, która „płynie” wzdłuż jej kręgosłupa.

Jednak „schizofrenicy” mogą zarówno tłumić (powstrzymywać), jak i tłumić swoje uczucia. Dlatego schizofrenicy, którzy tłumią swoje uczucia, rozwijają tak zwane objawy „pozytywne”: dźwięczne myśli, dialog głosów, wycofanie lub wstawienie myśli, głosy rozkazujące itp.

Jednocześnie dla tych, którzy się wysiedlają, na pierwszy plan wysuwają się objawy „negatywne”: utrata popędów, izolacja afektywna i społeczna, ubytek słownictwa, wewnętrzna pustka itp. Ci pierwsi muszą nieustannie walczyć ze swoimi uczuciami, drudzy wypędzają ich z osobowości, ale osłabiają się i dewastują.

Nawiasem mówiąc, wyjaśnia to, dlaczego leki przeciwpsychotyczne, jak pisze ten sam Fuller Torrey, są skuteczne w zwalczaniu objawów „dodatnich” i prawie nie mają wpływu na objawy „negatywne” (brak woli, autyzm itp.) i ujawnia, co dokładnie ich dotyczy. akcja polega.

Leki przeciwpsychotyczne mają zasadniczo tylko jeden cel - stłumić ośrodki emocjonalne w mózgu pacjenta. Tłumiąc emocje, leki przeciwpsychotyczne pomagają schizofrenikowi osiągnąć to, do czego już dąży, ale nie ma na to siły.

W rezultacie jego walka z uczuciami jest ułatwiona, a objawy „pozytywne” jako środek i wyraz tej walki nie są już potrzebne. Oznacza to, że plus objawy to niewystarczająco stłumione uczucia, które wychodzą na powierzchnię wbrew woli pacjenta.

Jeśli schizofrenik wypchnął swoje uczucia z intrapersonalnej przestrzeni psychologicznej, to tłumienie emocji za pomocą leków niczego do tego nie dodaje. Pustka nie znika, bo nic już tam nie ma.

Konieczne jest najpierw odwrócenie tych uczuć, po czym ich stłumienie za pomocą leków mogłoby przynieść efekt. Autyzm i brak woli nie mogą zniknąć, gdy emocje są stłumione, a raczej mogą nawet nasilić się, ponieważ odzwierciedlają oderwanie od świata emocjonalnego, które jest podstawą energii mentalnej jednostki, które już miało miejsce w świecie mentalnym jednostki.

Objawy minusowe są wynikiem stłumienia uczuć, braku energii. Dlatego leki przeciwpsychotyczne nie są w stanie uwolnić pacjenta od objawów negatywnych.

Również z tego punktu widzenia można wyjaśnić inną „tajemnicę”, która polega na tym, że schizofrenia praktycznie nie występuje u pacjentów z reumatoidalnym zapaleniem stawów.

Reumatoidalne zapalenie stawów odnosi się również do „nierozwiązanych” chorób, ale w rzeczywistości jest to choroba psychosomatyczna spowodowana nienawiścią jednostki do własnego ciała lub uczuć (w mojej praktyce taki przypadek był).

Schizofrenia natomiast to nienawiść do własnej osobowości, do siebie jako takiego i rzadko zdarza się, aby oba warianty nienawiści występowały razem. Nienawiść jest podobna do oskarżenia, a jeśli ktoś obwinia swoje ciało za wszystkie swoje kłopoty, na przykład za to, że nie odpowiada ideałom ukochanego rodzica, to raczej nie będzie obwiniał siebie jako osoby.

Zewnętrzna ekspresja wszelkich emocji u schizofrenika, zarówno w przypadku stłumienia, jak i represji, jest mocno ograniczona, co daje wrażenie emocjonalnego chłodu i wyobcowania.

Jednocześnie w wewnętrznym świecie jednostki toczy się niewidzialna „walka olbrzymów zmysłów”, z których żaden nie jest w stanie wygrać i przez większość czasu znajdują się w stanie „zacisku” (a termin oznaczający bliski kontakt między bokserami, w którym ściskają sobie ręce i nie mogą uderzyć wroga).

Dlatego doświadczenia innych ludzi są postrzegane przez „schizofrenika” jako zupełnie nieistotne w porównaniu z jego problemami wewnętrznymi, nie może na nie reagować emocjonalnie i sprawia wrażenie emocjonalnie otępiałego.

„Schizofrenik” nie dostrzega humoru, gdyż humor jest ucieleśnieniem spontaniczności, nieoczekiwanej zmiany w postrzeganiu sytuacji, radości, nie dopuszcza też spontaniczności i radości.

Niektóre schizoidalne osoby wyznały mi, że nie uważają za zabawne, gdy ktoś opowiada dowcipy, po prostu imitują śmiech, kiedy powinien. Zwykle mają też duże trudności z orgazmem i satysfakcją z seksu.

Dlatego w ich życiu prawie nie ma radości. Nie żyją chwilą obecną, poddając się uczuciom, ale powściągliwie patrzą na siebie z zewnątrz i oceniają: „Czy naprawdę mi się to podobało, czy nie?”

Jednak pomimo najsilniejszych uczuć, nie są ich świadomi i projektują je w świat zewnętrzny, wierząc, że ktoś ich prześladuje, manipuluje nimi wbrew ich woli, czyta ich myśli itp. Ta projekcja pomaga nie być świadomym tych uczuć i być od nich wyobcowanym.

Tworzą fantazje, które w ich umysłach nabierają statusu rzeczywistości. Ale te fantazje zawsze odnoszą się do jednej „mody”, w innych dziedzinach potrafią całkiem rozsądnie rozumować i zdawać sobie sprawę z tego, co się dzieje.

Ta „moda” właściwie odpowiada głębokim problemom emocjonalnym jednostki, pomaga przystosować się do tego życia, znosić ból nie do zniesienia i udowodnić sobie to, co nie do udowodnienia, stać się wolnym, pozostać „niewolnikiem”, stać się wielkim, czuć się nieistotnym, buntować się przeciwko "niesprawiedliwość" życia i zemścić się na "wszystkich" karząc siebie.

Badania czysto statystyczne nie mogą potwierdzić ani obalić tego punktu widzenia. Potrzebne są statystyki dogłębnych badań psychologicznych wewnętrznego świata tych pacjentów. Powierzchowne dane będą celowo fałszywe ze względu na tajność samych pacjentów i ich bliskich, a także formalność samych pytań.

Jednak psychoterapeutyczne badanie schizofrenii jest niezwykle trudne. Nie tylko dlatego, że ci pacjenci nie chcą ujawniać swojego wewnętrznego świata lekarzowi czy psychologowi, ale także dlatego, że prowadząc te badania nieświadomie ranimy najsilniejsze doświadczenia tych osób, co może mieć niepożądane konsekwencje dla ich zdrowia. Jednak takie badania można przeprowadzić ostrożnie, na przykład za pomocą ukierunkowanej wyobraźni, technik projekcyjnych, analizy snów itp.

Proponowaną koncepcję można uznać za zbyt uproszczoną, ale desperacko potrzebujemy dość prostej koncepcji, która wyjaśniałaby początek schizofrenii i która wyjaśniałaby pochodzenie niektórych objawów tej choroby, a także byłaby potencjalnie testowalna. Istnieją bardzo złożone psychoanalityczne teorie schizofrenii, ale są one bardzo trudne do sformułowania i równie trudne do przetestowania.

Pomysłowy domowy psychoterapeuta Nazloyan, który stosuje terapię maską w leczeniu takich przypadków, uważa, że taka diagnoza wcale nie jest potrzebna. Mówi, że głównym zaburzeniem u tak zwanych „schizofreników” jest naruszenie tożsamości, co generalnie pokrywa się z naszą opinią.

Za pomocą maski, którą rzeźbi, patrząc na pacjenta, przywraca mu utraconą osobowość. Dlatego zakończenie leczenia według Nazloyana to katharsis, którego doświadcza „schizofrenik”.

Siada przed swoim portretem (portret można tworzyć na kilka miesięcy), rozmawia z nim, płacze lub uderza w portret. Trwa to dwie lub trzy godziny, po czym następuje powrót do zdrowia. Historie te wspierają emocjonalną teorię schizofrenii i że negatywne nastawienie do samego siebie leży u podstaw choroby.

W tym sensie niezwykle interesująca jest książka Christiana Scharfettera „Osobowości schizofreniczne”, która szczegółowo opisuje zaburzenia świadomości „ja” u pacjentów ze schizofrenią.

Książka zawiera cały szereg teorii psychologicznych dotyczących pochodzenia tej choroby, ale do tej pory nie ma przekonujących dowodów na słuszność tego lub innego punktu widzenia. Ale może jest to psychologiczne zniszczenie ośrodka kontroli osobowości, które nazywamy Ja (lub Ego), pod wpływem skrajnie negatywnego nastawienia do siebie i prowadzi do różnorodnych przejawów zespołu objawów schizofrenicznych?

Kolejny poszlakowy dowód roli negatywnych postaw własnych pochodzi z niesławnych „eksperymentów” z lobotomią. Przypomnijmy, że lobotomia to operacja, która odcina ścieżki nerwowe łączące płaty czołowe mózgu z resztą mózgu.

Robi się to zaskakująco prosto. Przez oczodoły do ludzkiego mózgu wprowadzane są „szprychy”, którymi chirurg wykonuje ruchy z grubsza jak nożyce, przecinając w ten sposób połączenia płatów czołowych.

Same płaty czołowe nie są usuwane, operacja trwa dosłownie mniej niż godzinę, nie wymaga hospitalizacji, a osoba chora psychicznie niemal natychmiast wraca do zdrowia. Autor metody był tak zachwycony sukcesami, że jeździł po małych wioskach Ameryki i robił lobotomię każdemu w domu. Dosłownie WSZYSTKO miało miejsce. W tym schizofrenia.

Nie podano żadnego wyjaśnienia tego zjawiska, a lobotomia była zabroniona. Bo chociaż pacjenci wyzdrowieli, to znaczy ich drgawki i drgawki zniknęły, stały się odpowiednie, ale stały się zdrowymi „warzywami”.

Oznacza to, że cieszyli się prostymi radościami, mogli wykonywać prostą pracę, ale coś wyższego z nich zniknęło. Stracili kreatywność, subtelne funkcje intelektualne, ambicje, ucierpiała moralność. Tracili najcenniejsze ludzkie cechy.

Czemu? Nie wysunięto żadnej poważnej teorii. Chociaż z naszego punktu widzenia prawda leży na powierzchni. Ponieważ płaty czołowe pełnią najważniejszą ludzką funkcję samoświadomości.

Nie bez powodu płaty czołowe wydają się być skierowane do wnętrza mózgu, odzwierciedlają procesy zachodzące w samej osobowości. Oznacza to, że płaty czołowe są zajęte procesami samoświadomości. Mianowicie samoświadomość zapewnia zarówno wielkie osiągnięcia ludzkości, jak i cierpienie każdej osoby.

Porównując się do innych, człowiek odczuwa wstyd, poczucie winy lub niższości. To ostro negatywne nastawienie do samego siebie, które skłania osobę do zniszczenia swojego Ego. Ta postawa wobec siebie (lub koncepcja „ja” w ujęciu K. Rogersa) kształtuje się pod wpływem „znaczących Innych”, przede wszystkim pod wpływem rodziców. Ich stosunek do dziecka staje się później jego własną postawą wobec siebie, a on sam siebie traktuje tak, jak traktowali go rodzice (zwłaszcza matka).

Wraz z lobotomią zanika nastawienie do samego siebie, człowiek przestaje się zastanawiać, potępiać, nienawidzić siebie, ponieważ nie można ćwiczyć samoświadomości, która zapewnia społeczną samokontrolę w obrębie osobowości.

Człowiek zaczyna żyć chwilą obecną, w żaden sposób nie oceniając siebie, radując się z bezpośrednich doświadczeń. Odrzucenie społeczne nie przeradza się we własną bezinteresowność. Nie rezygnuje ze swojej Jaźni i już „nie wariuje”.

Traci jednak również chęć zdobycia aprobaty społecznej i prestiżu, stworzenia czegoś dla społeczeństwa. W związku z tym traci zarówno ambicję, jak i namiętną chęć osiągnięcia czegoś w tym życiu. Bolesne moralne poszukiwania sensu życia, nieśmiertelności, Boga znikają z niego. Wraz z nowo nabytą normalnością traci coś czysto ludzkiego.

W tym miejscu wypada podać przykład głębokiego badania uczucia lęku u chorej młodej kobiety w remisji (należy zauważyć, że była w pełni świadoma powagi swojej choroby, ale nie chciała być leczona medycznie). znaczy). Opowiedziała, jak jako dziecko matka ciągle ją biła, a ona się ukrywała, ale matka znalazła ją i biła bez powodu.

Poprosiłem ją, żeby wyobraziła sobie, jak wygląda jej strach. Odpowiedziała, że strach jest jak biała, drżąca galaretka (ten obraz oczywiście odzwierciedla jej stan). Wtedy zapytałem, kogo lub czego boi się ta galaretka?

Po zastanowieniu odpowiedziała, że strach wywołał ogromny goryl, ale ten goryl najwyraźniej nie zrobił nic przeciwko galaretce. To mnie zaskoczyło i poprosiłem ją, by zagrała rolę goryla. Wstała z krzesła, weszła w rolę tego obrazu, ale powiedziała, że goryl nikogo nie atakuje, zamiast tego z jakiegoś powodu chciała podejść do stołu i zapukać do niego, a jednocześnie kilkakrotnie mówiła koniecznie: „Chodź na zewnątrz."

"Kto wychodzi?" Zapytałam. „Wychodzi małe dziecko”. odpowiedziała. „Co robi goryl?” „Nic nie robi, ale chce wziąć to dziecko za nogi i rozbić jego głowę o ścianę” – brzmiała jej odpowiedź.

Chciałbym zostawić ten odcinek bez komentarza, mówi sam za siebie, choć oczywiście są osoby, które mogą tę sprawę odpisać na straty po prostu kosztem schizofrenicznej fantazji tej młodej kobiety, zwłaszcza że ona sama zaczęła wtedy temu zaprzeczać była gorylem - jej wizerunkiem matki, że w rzeczywistości była upragnionym dzieckiem dla matki itp.

Było to w całkowitej sprzeczności z tym, co powiedziała wcześniej, z wieloma szczegółami i szczegółami, więc łatwo zrozumieć, że taki zwrot w jej umyśle był sposobem na uchronienie się przed niechcianym zrozumieniem.

Czy to dlatego, że nasza nauka nie odkryła jeszcze istoty schizofrenii, bo broni się też przed niepożądanym zrozumieniem.

Podsumuję główne stanowiska teoretyczne, które zostały wyrażone w tym artykule:

1. Przyczyny schizofrenii tkwią w nieznośnych emocjach kierowanych przez człowieka do zniszczenia własnego ja, co prowadzi do naruszenia naturalnych procesów testowania rzeczywistości;

2. W konsekwencji autodeprecjonowanie, tłumienie sfery emocjonalnej, odmowa spontaniczności, przeciążenie mięśni ciała prowadzą do zaburzeń izolacji i komunikacji;

3. Halucynacje i urojenia mają charakter kompensacyjny i są zasadniczo snami na jawie;

4. Leki przeciwpsychotyczne i inne leki przeciwpsychotyczne tłumią ośrodki emocjonalne w mózgu, więc przyczyniają się do zniknięcia objawów dodatnich i są bezsilne w przypadku objawów ujemnych;

5. Lobotomia pomogła w leczeniu schizofrenii i innych chorób psychicznych, ponieważ zniszczyła neuronalne podłoże samoświadomości, ale tym samym zniszczyła także osobowość pacjenta.

Literatura:

1. Bateson G., Jackson D. D., Hayley J., Wickland J. W stronę teorii schizofrenii. - Mosk. Psychoter. Dziennik nr 1-2, 1993.

2. Bern E. Analiza transakcyjna i psychoterapia. - SPb., 1992.

3. Brill A. Wykłady z psychiatrii psychoanalitycznej. - Jekaterynburg, 1998.

4. Goulding M., Goulding R. Psychoterapia nowego rozwiązania. - M., 1997.

5. Kaplan G. I., Sadok B. J. Psychiatria kliniczna. - M., 1994.

6. Kempinsky A. Psychologia schizofrenii. - S.-Pb., 1998.

7. Kisker K. P., Freiberger G., Rose G. K., Wolf E. Psychiatria, psychosomatyka, psychoterapia. - M., 1999.

8. Cruy de Paul Walcząc z szaleństwem. - M., Wydawnictwo Literatury Zagranicznej, 1960.

9. Lauweng Arnhild Jutro zawsze byłam lwem. - "Bachrach-M", 2014.

10. Nazloyan Gagik Psychoterapia konceptualna: metoda portretowa. - M., PER SE, 2002.

11. Reich V. Analiza osobowości. - S.-Pb., 1999.

12. Słodki K. Zeskocz z haka. - S.-Pb., 1997.

13. Smetannikow P. G. Psychiatria. - S.-Pb., 1996.

14. Fuller Torrey E. Schizofrenia. - S.-Pb., 1996.

15. Hell D., Fischer-Felten M. Schizofrenia. - M., 1998.

16. Kjell L., Ziegler D. Teorie osobowości. - S.-Pb., 1997.

17. Scharfetter H. Osobowości schizofreniczne. - M., Forum, 2011.

18. Jung K. G. Psychologia analityczna.- S.-Pb., 1994.

Zalecana: