Nie Wiem, Czego Chcę: Bezsensu Jako Zasobu

Wideo: Nie Wiem, Czego Chcę: Bezsensu Jako Zasobu

Wideo: Nie Wiem, Czego Chcę: Bezsensu Jako Zasobu
Wideo: Dlaczego kobiety i mężczyźni nie zakochują się w ten sam sposób? 2024, Kwiecień
Nie Wiem, Czego Chcę: Bezsensu Jako Zasobu
Nie Wiem, Czego Chcę: Bezsensu Jako Zasobu
Anonim

Są w życiu chwile, kiedy niczego nie chcesz, nic się nie podoba, robisz coś automatycznie, a potem zauważasz, że nawet gdy wszystko jest w porządku, nie jesteś z tego zadowolony. Cóż, nie chodzi o to, że jesteś zdenerwowany, po prostu nie ma radości. A ktoś w pobliżu pyta: „Czego chcesz?” A zamiast odpowiedzi pustka, bez myśli, bez uczuć, bez doznań. A także pragnienia. Viktor Frankl nazwał taką pustkę egzystencjalną próżnią, teraz nazywa się to bezsensem, ale jakkolwiek to nazwiesz, to nadal jest nieprzyjemne. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to: „Nie wiem, czego chcę”. Skąd więc bierze się ta pustka i co z nią zrobić? Jak go wypełnić?

Nie będę oryginalny w stwierdzeniu, że korzenie takiej pustki najczęściej sięgają zdrady samego siebie. Czasem dzieje się to w dzieciństwie, czasem w okresie dojrzewania, czasem już w bardziej dojrzałym wieku. Ale istota się od tego nie zmienia. Są w naszym życiu okresy, kiedy rezygnujemy z czegoś iluzorycznego, nieistotnego, jak nam się wydaje, na rzecz całkiem konkretnych i namacalnych korzyści. Pułapka polega na tym, że kiedy rezygnuję z części siebie, zdradzam siebie i żyję cudzym życiem, a przynajmniej nie moim. Przez chwilę to działa, dostaję pewne bonusy – uwagę, miłość, stabilność w związkach, sukces – a potem jaźń wyznawcy zaczyna uporczywie się przebijać, przypominając o sobie ze smutkiem i poczuciem, że jestem nie na miejscu. A jednocześnie pojawia się uczucie, że nie znam siebie, nie wiem czego chcę, nie widzę powodu, aby dalej żyć tak, jak wcześniej żyłem, i nie widzę powodu, aby zmienić swoje życie, ponieważ Nie wiem czego chcę, sam nie wiem. Koło jest kompletne.

Możesz to przełamać, wracając do relacji z samym sobą. Aby wyzdrowieli, potrzebny jest inny, który może mnie postrzegać i korelować ze mną. Normalnie taka korelacja zachodzi w dzieciństwie, kiedy otrzymujemy odpowiedzi na nasze działania, emocje, uczucia, pragnienia, a te reakcje potwierdzają naszą wartość i wiążą wartość mnie i Innych. W rzeczywistości coraz częściej mamy do czynienia z manipulacją, odrzuceniem, przemocą lub obojętnością (co dla dziecka jest równoznaczne z przemocą). Kiedy jesteśmy w relacji z Innym, czy to z mamą, czy inną bliską osobą dorosłą, która wspiera naszą wartość i afirmuje naszą relację (w prosty sposób uwzględnia naszą opinię, podejmuje nasze decyzje, wspiera nas), poświęcamy czas na te relacje i zwiększają ich wartość. Paradoks polega na tym, że nawet gdy dorosły nie odnosi się do mnie, nadal poświęcam czas tej relacji, nawet jeśli nie z prawdziwym dorosłym, choćby tylko z jego wyobrażonym lub bliskim rzeczywistości obrazem. I ten związek staje się dla mnie cenny. I zawsze staramy się zachować wartościowe relacje. Dążymy do tego, aby uwaga ważnej osoby dorosłej była skierowana na nas, aby mógł nas dostrzec, staramy się z całych sił zachować z nim bliskość, nawet poprzez odrzucenie siebie. To bardzo silne doświadczenie, które pozwala kształtować wartość relacji z bliskimi, nawet jeśli te relacje są dalekie od ideału.

W wyniku skorelowania się z wartością związków destrukcyjnych, człowiek w swoim przyszłym życiu będzie uważał za wartościowe tylko te relacje, w których jesteś ignorowany, odrzucany, w których jesteś manipulowany. I najprawdopodobniej on sam będzie zachowywał się w związku w ten sam sposób.

Oczywiście, jeśli jesteśmy uczciwi wobec siebie, wszyscy zgadujemy i czujemy, jak wyglądają nasze relacje z innymi ludźmi, bez względu na to, czy są uczciwi, uczciwi, szczerzy, bliscy, czy nie. A. Lengle mówi o tym jako o rzetelnej ocenie. A dzieci mówią jeszcze łatwiej – „dobre” lub „złe”, „uczciwe” lub „nieuczciwe”.

Spotkanie z Innymi pokazuje, czy my sami i nasze relacje są takie, jak wierzymy. A co, jeśli w dzieciństwie stanęliśmy w obliczu tego, że destrukcyjne relacje stały się wartością, a potem, po dotarciu do szkoły, otrzymaliśmy potwierdzenie tego doświadczenia od innych dorosłych, od nauczycieli? To doświadczenie prowadzi do tego, że dewaluuję siebie w związku, utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jestem godny szacunku i uwagi, jestem po prostu bezcenny. A potem bronię się przed tym bolesnym doświadczeniem perfekcjonizmem, wycofywaniem się na emocjonalny dystans, odgrywaniem ról społecznych czy zawodowych. Często słyszę te dziecinne decyzje od moich klientów: „Musimy żyć tak, aby nikogo nie denerwować”, „Normalni ludzie mają wszystko idealne”, „Tylko poziom zawodowy jest cenny, reszta to bzdury” itp. Opierają się na samoalienacji. Powodem ich przyjścia na psychoterapię w wieku dorosłym jest bezsens życia.

A dla mnie ta bezsens jest zasobem. To latarnia, która wskazuje drogę do Ciebie. To okazja, by wreszcie zwrócić na siebie uwagę, poznać siebie, wytyczyć własne granice i otworzyć się na Innego, innego w Innym. Ta bezsensowność oznacza. Że człowiek ma szansę poważnie potraktować swoje uczucia, doznania, myśli, intencje. To szansa, by chcieć być sobą, zaakceptować swoje doświadczenie i wziąć odpowiedzialność za swoje działania, decyzje i swoje życie. Tak, temu doświadczeniu towarzyszyć będzie smutek, żal, smutek, ale będzie w nim także akceptacja, samopoznanie, będzie zawierało Życie. A w życiu zawsze jest miejsce na pragnienia i wiedzę o tym, czego chcę.

Zalecana: