Niebezpieczna Metoda

Spisu treści:

Wideo: Niebezpieczna Metoda

Wideo: Niebezpieczna Metoda
Wideo: Niebezpieczna metoda - zwiastun [Świąteczna Kolekcja Hitów w prezencie dla Abonentów nc+] 2024, Kwiecień
Niebezpieczna Metoda
Niebezpieczna Metoda
Anonim

Zakochanie się w terapeutce – czy to wielki zaszczyt

Kiedy jesteś przed nią, tak jak jesteś …

To nieszczęsne zdania napisane przez jedną ze znanych mi pacjentek, która przechodziła pierwszą analizę w swoim życiu, mając za sobą traumę kazirodztwa matka-córka i która przez wiele lat była w systemie nieskutecznego leczenia psychiatrycznego

Rzeczywiście, czy wyjątkowość tego przypadku jest wielka? Dla bardziej wyrazistej prezentacji odważę się zaproponować prostą grę słowną.

Wielu z nas w swojej praktyce lub z własnego doświadczenia zna stany depresyjne, kiedy świat rozpada się w niekontrolowany sposób na kawałki i nie ma sposobu, aby cokolwiek z tym zrobić.

A oto ogólnie przyjęta koncepcja tego słowa: „przygnębiony, przygnębiony stan psychiczny”. Więc co? Odzwierciedla esencję? Z grubsza to samo dotyczy zjawiska przeniesienia erotycznego w praktyce psychoanalitycznej. Z kursu teorii, którego nauczył nas profesor Freud, wiemy, że jedynym i bardzo potężnym źródłem energii życiowej w ludzkiej egzystencji jest Libido, siła, która wszystko jednoczy, a czasami może wszystko zniszczyć. Potężna naturalna atrakcja, podobna do szalejącej o północy burzy z piorunami lub bezkresnego, bezdennego i spokojnego oceanu - na szczęście każdy ma szczęście. W ten sposób, pracując z tym właśnie Libido Jego Królewskiej Mości, terapeuta nieustannie styka się ze swoją mocą. Z teorii wiemy, że tylko umiejętność analityka, jego poprawność, wrażliwość i otwartość na najmniejsze zmiany u pacjenta pozwala skierować tę siłę w użyteczny, uzdrawiający kanał. W przeciwieństwie do tego, wszystko w obrębie pacjenta aktywnie temu przeciwdziała. Ale to tylko zewnętrznie, tylko na pierwszy rzut oka wygląda jak uwodzenie, a to tylko mały wierzchołek ogromnej góry lodowej. Och, jakże dalekie jest od suchego rozumowania, że w każdej analizie prędzej czy później na scenie pojawi się przeniesienie, może być erotyczne, a jest to bardzo cenny materiał do dalszego opracowania.

W Internecie pojawił się ciekawy artykuł, który opowiada, jak bardzo terapia przypomina pacjentowi retraumatyzację, jak żywo przeżywa powtórzenie, a raczej wiele, wiele razy z rzędu ten sam ból i przerażenie, które towarzyszyły traumie. A o co tu chodzi? Na pierwszy rzut oka znowu jest to bardzo podobne do masochizmu, ponieważ człowiek raz za razem płaci pieniądze, aby odczuwać ból, ale taki, który graniczy z granicą cierpliwości. Przychodzą mi więc na myśl słowa z sensacyjnego filmu: „żółty to znak, że uległa zbliża się do granicy dopuszczalnego, czerwony – ból stał się nie do zniesienia i uderzenie trzeba natychmiast przerwać”. Wydaje się, że nasi pacjenci przyjeżdżają w kolorze od czerwonego do żółtego, że tak powiem, w stanie pomarańczowym.

Temat ten wydaje mi się wystarczająco szeroki i z całą ochotą nie mieści się w objętości artykułu, co pozwoli go łatwo dostrzec i zainteresować. Mimo to chciałbym choć pokrótce podkreślić, co się naprawdę dzieje. Bazując na wspomnieniach klientów, którzy w swojej relacji z terapeutą zetknęli się z erotycznym przeniesieniem, możemy mówić o pewnych wzorcach.

„Świętość i nienaruszalność” granic osobistych zawsze wysuwa się na pierwszy plan. Analityk, będąc mistrzem, a nie amatorem, starannie pielęgnuje w pacjencie zrozumienie swoich ograniczeń, tak jak kochająca matka na początku pielęgnuje i pielęgnuje ciało dziecka, całuje i pieści nogi, ramiona, brzuszek, dając mu wyobrażenie o ciele, a nieco później o świecie zewnętrznym i świecie wewnętrznym. Terapeuta jest „zapasową mamą”, surogatką lub czymś, kiedy jej nie wyszło.

A potem wszystko jest już w punktach fiksacji. W pełnym rozkwicie pacjent jest „przykrywany” przez odgrywanie, to znaczy w sprytnych słowach, ale w rzeczywistości nieszczęśliwa osoba, która zwróciła się do nas o pomoc, z całych sił stara się wrócić do poprzedniej sytuacji, ale nie powtórzyć niezliczoną ilość razy, ale aby nowa matka zachowywała się inaczej, nie retraumatyzowała, ale anulowała powtórkę, pozwoliła uzyskać doświadczenie lecznicze z całkiem dobrą matką, jak powiedziałby klasyk.

Ogólnie rzecz biorąc, okazuje się, że jest to pozornie zagmatwana, ale naprawdę prosta historia: wystarczy zakochać się w terapeutce i uwieść, ale tylko po to, aby za wszelką cenę uzyskać jasne i nieodwołalne „NIE”.

Zalecana: